Dwie historie.
Co łączy bohaterów tych historii?
Historia numer 1.
Etera urodziła się 65 lat temu w ZSRR, w Sighnaghi. Tu chodziła do szkoły, dorastała. Tu poznała swego męża, z którym wyjechała na Ukrainę. Tam urodziła dzieci, tam pracowała, miała przyjaciół. Tam był jej dom.
Po rozpadzie ZSRR musiała się określić jakiego kraju obywatelstwo przyjmie. Naturalnym w takiej sytuacji było to, że cała jej rodzina przyjęła obywatelstwo ukraińskie.
Mąż Etery zmarł, jej córki we Lwowie założyły swoje rodziny. Tam urodziły się wnuki Etery.
Kilka lat temu Etera przyleciała do Gruzji aby opiekować się swoją chorą mamą. W trakcie jej pobytu w Gruzji nastała pandemia. Etera stanęła na rozdrożu. Nie mogła zostawić mamy i nie mogła wrócić na Ukrainę. Mama Etery zmarła w 2021 roku. Etera nie miała już żadnych zobowiązań w Gruzji, ale granice wciąż były zamknięte.
Każdego miesiąca jej córka wysyłała Eterze ukraińską emeryturę. Mała, bo mała, ale na skromne życie wystarczało. Nie wystarczyło jednak na powrót na Ukrainę kiedy granice się otworzyły po pandemii. Etera została więc w Gruzji nielegalnie. Dziwnie to brzmi. Została u siebie, w rodzinnym domu, ale nielegalnie.
Nikogo tu nie dziwiła ta sytuacja, ponieważ takich ludzi, jak Etera jest w Gruzji dużo.
-Jestem Gruzinką z ukraińskim paszportem mówi o sobie Etera. W Gruzji jest mój dom, na Ukrainie są moje dzieci i wnuki- mówi Etera.- Jeżeli będę chciała starać się o obywatelstwo Gruzji, muszę zrezygnować z ukraińskiego. Co mam wybrać?
Z dziećmi widzi się przez internet. Ostatni raz widziała wnuki w realu kilka lat temu. Bardzo tęskni.
Chciała sprzedać dom po mamie i wrócić na Ukrainę, ale pandemia pokrzyżowała plany.
Od dwóch tygodni Etera żyje w ciągłym napięciu. Wojna na Ukrainie złamała ją do końca. Każdego dnia płacze, każdej nocy boi się o swoich bliskich. Niczego nie planuje, bo nie wie, co przyniesie kolejny dzień. Prosiła swoje córki, aby przyleciały z dziećmi do Gruzji, bo ich mężów i tak nie puszczą za granicę. Są w wieku podlegającym mobilizacji. Córki postanowiły nie wyjeżdżać, chcą trwać przy swoich mężach. Etera nie rozumie ich stanowiska, ale nie ma na nic wpływu. Może tylko się modlić, aby wojna skończyła się jak najszybciej.
- Nienawidzę Rosjan, niech nawet się do mnie nie zbliżają, bo nie odpowiadam za to, co zrobię. Życzę im wszystkiego, co najgorsze. Powinni wszyscy zniknąć z powierzchni ziemi- jej słowa są przepełnione żalem, goryczą, nienawiścią do Rosji i Rosjan.
Strach o bliskich, niepewność, czy w kolejnym miesiącu otrzyma emeryturę z kraju ogarniętego wojną, to wszystko odbiera jej chęć do życia, do zawalczenia o siebie, do załatwienia podstawowych spraw.
Historia numer 2
Katia i Borys są Rosjanami. To młodzi ludzie, którzy rok temu postanowili wyjechać w podróż po różnych krajach świata, a fakt, że pracowali zdalnie, umożliwiał im spełnienie tego marzenia.
Zapakowali się w swój samochód i ruszyli w świat.
We wrześniu ubiegłego roku trafili do Gruzji. Ten kraj tak bardzo im się spodobał, że postanowili tu zostać dłużej, a w międzyczasie robili wypady do Armenii.
Ponieważ do Gruzji przyjeżdża dużo turystów, a Katia i Borys mają dużo znajomych, więc spróbowali dorobić sobie organizując pobyt dla grup z Rosji w Gruzji lub Armenii.
Katia zaplanowała sobie, że na początku marca poleci do rodzinnego miasta, do mamy, której nie widziała od roku. Przy okazji chciała też spotkać się z dziadkami.
Oczywiście obydwoje z Borysem śledzili sytuację w swojej ojczyźnie i na świcie. Niestety 24 lutego zaczęła się wojna na Ukrainie. Potem szybko wprowadzono w Rosji przeróżne przepisy, według których każdy obywatel przeciwny wojnie miał być karany pozbawieniem wolności.
Borys na swoim profilu w mediach społecznościowych niejednokrotnie zamieszczał hasło „Nie wojnie w Ukrainie”. Teraz nie ma po co wracać do swego kraju.
- Aresztują mnie na granicy. Nie dojadę nawet do domu. Nie mogę i nie chcę tam wracać dopóki nic się nie zmieni, dopóki jeden człowiek będzie terroryzował cały naród. Za mało ludzi wychodzi na ulice miast, za mało ludzi protestuje, a z drugiej strony za dużo ludzi ślepo wierzy w słuszność podejmowanych przez rząd decyzji- mówi młody Borys, który wraz z Katią znalazł się na rozdrożu.
- Byliśmy turystami, a staliśmy się uchodźcami. Nie uciekamy wprawdzie z powodu wojny, ale przed reżimem- dodaje Katia.
Ich karty kredytowe i bankomatowe nie działają. Mają pieniądze w rosyjskim banku, ale nie mogą ich wziąć. Zostali z tym, co mieli w portfelu. Nie wiedzą, czy będą dalej pracować, czy dostaną wypłatę, a nawet jeżeli dostaną, to co z tego, jak nie będą mogli jej wziąć.
Teraz muszą się zastanowić, co dalej, bo że do Rosji nie wrócą, to pewne. Muszą przeorganizować swoje życie, znaleźć sposób na zarabianie pieniędzy, znaleźć jakiś kąt dla siebie na dłużej.
- Boję się reakcji ludzi, boję się jutra, tęsknię za mamą, dziadkami. Musimy wszystko przemyśleć, zacząć praktycznie od nowa- mówi Katia i pochyla głowę, bo nie chce się rozpłakać.- Ta wojna, to koszmar. Nie powinna się wydarzyć. Jest XXI wiek, nie tak się rozwiązuje problemy, nie tak się traktuje drugiego człowieka- mówi Katia z coraz większym zdenerwowaniem.
Borys i Katia są młodzi, wykształceni, mieli marzenia, wciąż je mają.
Co łączy obie te historie? Kto z nich cierpi bardziej? Czy można w ogóle zmierzyć ból i cierpienie człowieka, który wpadł w wir zdarzeń niezależnych od niego samego i musi sobie z tym poradzić?