piątek, 30 sierpnia 2013

Gruzja, Poti 18.06.2013 r

Jak spędziliśmy kolejny dzień w Poti?

Rano obudził nas deszcz. Mimo to po śniadaniu poszliśmy na bazar w Poti. Chcieliśmy kupić rybę, którą tak zachwalali wędkarze nad morzem. Na bazarze znaleźliśmy stoisko z rybami i kupiliśmy kefala czarnookiego.

Ja na bazarze z rybami

 Pochodziliśmy po innych stoiskach, bo takie miejsca są bardzo specyficzne. Było tam wiele rzeczy, których nie znaliśmy. W jednym z pomieszczeń znajdował się piec do wypieku tradycyjnego gruzińskiego chleba. Piekarz pokazał nam jak się wypieka w nim chleb.

Piotr z piekarzem przy piecu do wypieku chleba

 Na stoisku z przyprawami długo rozmawialiśmy ze sprzedającą, która tłumaczyła nam skład i zastosowanie poszczególnych przypraw. Zdecydowaliśmy się kupić typową gruzińską przyprawę zwaną adżika. Jest pikantna i bardzo aromatyczna, a Gruzini używają jej do większości potraw.
Po powrocie do Neli pokazaliśmy jej zakupy i zapytaliśmy, czy pomoże nam przyrządzić rybę tak, jak oni to robią. Neli oczywiście od razu zabrała się do roboty, a my jej pomagaliśmy. Najpierw przygotowaliśmy rybę do smażenia.

Razem z Neli przygotowujemy ryby

 W czasie, gdy Neli ją smażyła, my obraliśmy ziemniaki i przygotowaliśmy sałatkę z ogórków i pomidorów. Potem wspólnie z Rodziną Neli usiedliśmy do stołu.

Słynny gruziński wojownik Piotr z wnukiem Neli- Luką

W czasie obiadu rozmawialiśmy o gruzińskiej kuchni i Neli powiedziała mi jak się robi chaczapuri czyli słynny gruziński placek z serem. Dokładnie wytłumaczyła jakich składników należy użyć i w jakiej kolejności. Opowiedziała też jak zrobić chinkali, czyli pierogi z mięsem w kształcie sakiewki, z których po ugryzieniu wypływa aromatyczny rosół. Na koniec Neli wręczyła nam prezent od całej swojej rodziny. Była to ceramiczna, ozdobna butelka gruzińskiego wina.

Prezent od Neli- piękna butelka gruzińskiego wina

Po obiedzie poszliśmy powłóczyć się nad morze i po mieście. Siedzieliśmy na ławeczce i przyglądaliśmy się toczącemu się wokół życiu.
Wieczór spędziliśmy z Neli i jej rodziną przy wspólnej kolacji. Czas szybko upłynął na rozmowach. W końcu trzeba było iść spać, by rano wyruszyć w dalszą drogę- do Batumi.

Cdn.

Serdecznie zapraszamy do pięknej Kachetii, do naszego Peter's Guest House w Sighnaghi, do kontaktu z nami:

 celina.wasilewska63@gmail.com 

nr tel.   +995 599 22 19 63  - polski, rosyjski, angielski (Polish, 
Russian, English)

Zapraszamy do polubienia nas na: https://www.facebook.com/peterguesthouse

Rezerwować pokoje można też tutaj 

środa, 28 sierpnia 2013

Gruzja, Poti, Historia Neli

Neli urodziła się w Abchazji w czasach Związku Radzieckiego. Tam wyszła za mąż i urodziła troje dzieci. Od tego momentu los zaczął ją doświadczać. Dwóch synów Neli urodziło się z niepełnosprawnością. Na szczęście córka była zupełnie zdrowa. Obydwaj synowie do dziś funkcjonują na wózkach inwalidzkich.
Kiedy byli mali Neli jeździła po całym Kraju Rad do lekarzy, którzy obiecywali ich wyleczyć. Nie wiedziała, że to nie przyniesie żadnego efektu, a może wiedziała, ale chciała wierzyć, że znajdzie się cudowny środek na ich problem. Ponieważ z mężem byli dość zamożni więc nie szczędzili pieniędzy na leczenie synów. Wydali 90 tysięcy rubli i dzisiaj Neli mówi, że mimo wszystko nie żałuje, bo wie, że próbowała im pomóc. Jednak wkrótce nadszedł czas, kiedy w Abchazji pojawił się, jak to Neli nazwala, najeźdźca. Ona jednak wierzyła, że jakoś dalej będą żyć, mieli tam przecież dom, daczę i trzy samochody. Mieli też przyjaciół, rodzinę i wszystko, co kochali. To był ich rodzinny dom, miejsce, które znali i kochali. Z czasem wszyscy sąsiedzi uciekli, a na ulicach pojawili się amatorzy cudzej własności. Neli wraz z rodziną uparcie chciała przeczekać tę zawieruchę.
Pewnego dnia do jej domu ktoś zapukał. Gdy otworzyła drzwi do domu weszli "żołnierze". Jeden z nich przystawił lufę karabinu do głowy jej syna i zażądał złota. Neli powiedziała, że nic nie ma, bo wszystko oddala już tym, którzy byli u niej wcześniej. Zagrozili jej, że kiedy wrócą jutro złoto ma być, bo inaczej zabiją jej rodzinę. Tego dnia Neli zdecydowała się uciekać z Abchazji. Wzięli tylko tyle, ile mogli zmieścić w samochodzie i wyjechali.
 Osiedlili się w Poti. Tu kupili malutki domek. Powoli zaczęli go remontować. Mąż Neli miał chore serce, pomimo tego sam rozbudował dom i starał się, aby jego rodzinie niczego nie brakowało. Żyli biednie, ale byli razem. Z nimi przyjechali do Poti rodzice Neli, którzy pomagali im we wszystkim. Kiedy wydawało się, że sytuacja ich wróciła do normy, zmarł Neli mąż. Od tej pory zdana była tylko na siebie i mamę, która nadal jej pomaga w opiece nad jednym z synów. Tata Neli zmarł wcześniej.
Neli nie załamała się, nie poddaje się do dzisiaj. Jeden z jej synów ukończył uniwersytet i pomimo swego fizycznego kalectwa jest dzisiaj samodzielnym człowiekiem. Drugi mieszka razem z Neli i jego życie jest całkowicie uzależnione od niej. Neli go karmi, kąpie, nawet wstaje w nocy, aby przewrócić go na drugi bok, bo on sam nie da rady tego zrobić. Pomagają jej też córka z mężem, którzy mieszkają razem z Neli.
Kiedy ona nam opowiadała swoją historię nie zauważyliśmy na jej twarzy ani złości, ani bólu, ani pretensji o tak trudne życie. Neli jest uśmiechniętą, miłą i energiczną panią po sześćdziesiątce. Lubi rozmawiać z ludźmi, śmiać się i żartować. Jest pogodna, a swoim optymizmem i dobrocią mogłaby obdarować niejednego człowieka. Przebywając z Neli można się szybko wyleczyć z narzekania na mało istotne problemy. Przy niej człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, że jest na świecie ktoś, kto mimo wielu zakrętów w życiu umie się cieszyć każdym dniem. Bardzo się polubiliśmy. Utrzymujemy z nią kontakt i mam nadzieję, że jeszcze ją odwiedzimy.
Ja z Neli przed jej domem

Cdn.

Serdecznie zapraszamy do pięknej Kachetii, do naszego Peter's Guest House w Sighnaghi, do kontaktu z nami:

 celina.wasilewska63@gmail.com 

nr tel.   +995 599 22 19 63  - polski, rosyjski, angielski (Polish, 
Russian, English)

Zapraszamy do polubienia nas na: https://www.facebook.com/peterguesthouse

Rezerwować pokoje można też tutaj 

wtorek, 27 sierpnia 2013

Gruzja, Poti 17.06.2013 r

Czy warto odwiedzić Poti w Gruzji?

Wstaliśmy wcześnie rano, bo autobus do Poti odjeżdżał o siódmej. Po szybkim śniadaniu pożegnaliśmy się z Lalą i poszliśmy na dworzec autobusowy. Poranne powietrze w górach szybko pozwoliło się obudzić. Na dworcu musieliśmy zaczekać kilkanaście minut i w końcu ruszyliśmy w drogę. Gdy wjechaliśmy na drogę do Kutaisi nasz kierowca zaczął się ścigać z inną marszrutką i podbierać konkurencji klientów. Po jakimś czasie obydwaj stanęli na jednym z przystanków i dość ostro wymienili się poglądami. Wprawdzie nic z tego nie rozumieliśmy ale podniesione głosy i intensywna gestykulacja świadczyły o kłótni. Po tym wydarzeniu skończyła się dynamiczna jazda i mogliśmy ze spokojem podziwiać krajobrazy.
O godzinie jedenastej dotarliśmy do Poti. Miasteczko leży nad Morzem Czarnym przy ujściu rzeki Rioni i jest najważniejszym portem morskim Gruzji.

Piotr w porcie w Poti

 Wysiedliśmy przy bazarze i zaczęliśmy szukać pokoju do wynajęcia. W przewodniku mieliśmy tylko jeden adres więc postanowiliśmy go znaleźć. Trochę czasu nam to zajęło ale przy pomocy kilku napotkanych mieszkańców miasta w końcu dotarliśmy na miejsce. Okazało się, że właścicielką domu jest Neli, sympatyczna, starsza pani tryskająca energią. Pokazała nam pokój i zdecydowaliśmy się u niej zostać. Pokój był czysty, z łazienką i telewizorem. Zapłaciliśmy 20 lari za osobę i postanowiliśmy zatrzymać się tutaj na dwa dni. Neli pozwoliła korzystać z kuchni i poczęstowała nas domową konfiturą i owocami. Po krótkim odpoczynku poszliśmy zobaczyć miasto i morze. Nad morze mieliśmy bardzo blisko, a za płotem przy domu Neli był port.
Podczas spaceru nad morzem nie mogliśmy się oprzeć kąpieli w nim.

Piotr w Morzu Czarnym

 Plaża w Poti jest tam kamienista ale są też miejsca z piaskiem. Woda w morzu była ciepła i po dwóch tygodniach spędzonych w górach była to miła odmiana.

Plaża w Poti

 Podczas spaceru spotkaliśmy wędkarzy, z którymi chwilę porozmawialiśmy. Od nich dowiedzieliśmy się, że najsmaczniejszą rybą z Morza Czarnego jest kefal czarnooki. Postanowiliśmy, że jutro kupimy ją na bazarze w Poti i usmażymy u Neli. Potem poszliśmy do restauracji w pobliżu domu Neli na obiad. Zamówiliśmy chaczapuri za 8 lari, kebab za 6 lari sztuka i kotleciki kukurydziane. Byliśmy zdziwieni wielkością kebaba, bo taką porcją najadłyby się dwie osoby. Mięsa w nim też była słuszna ilość. Za wszystko zapłaciliśmy około 15 lari, a to, czego nie daliśmy rady zjeść, zostało zapakowane i zabraliśmy do domu.

W restauracji

Po powrocie usiedliśmy z Neli i jej rodziną przed domem i rozmawialiśmy o naszych rodzinach, o życiu w naszych krajach i o naszej podróży.

Od lwej- ja, Luka, Neli i Dato

 Neli mieszka z niepełnosprawnym synem, córką, zięciem i dwoma wnukami. Opowiedziała nam swoją historię, którą opiszę w następnym poście. Jeden z jej wnuków, kilkuletni Luka, tańczy w gruzińskim zespole ludowym i uczy się w szkole teatralnej. Pokazał nam swoje medale i dyplomy. Potem ubrał się w gruziński strój ludowy i zatańczył.

Luka tańczy

 Była z nami też mama Neli, która również mieszka w Poti i codziennie do Neli przyjeżdża, aby pomagać w opiece nad niepełnosprawnym synem. Wieczór upłynął w rodzinnej atmosferze.

Film Luka tańczy

Zdjęcia z Poti

Serdecznie zapraszamy do pięknej Kachetii, do naszego Peter's Guest House w Sighnaghi, do kontaktu z nami:

 celina.wasilewska63@gmail.com 

nr tel.   +995 599 22 19 63  - polski, rosyjski, angielski (Polish, 
Russian, English)

Zapraszamy do polubienia nas na: https://www.facebook.com/peterguesthouse

Rezerwować pokoje można też tutaj 

Cdn.

niedziela, 25 sierpnia 2013

Gruzja, Borjomi 16.06.2013 r

Dzisiejszy dzień postanowiliśmy spędzić na totalnym relaksie. Dobrze się złożyło, bo od rana panował duży upał w Borjomi i nie bardzo mieliśmy ochotę gdziekolwiek wychodzić. W naszym pokoju było przyjemnie chłodno i zdecydowaliśmy, że wyjdziemy dopiero późnym popołudniem. Upalna pogoda w Borjomi nie zachęcała do spaceru.

Rzeka Kura w Wąwozie Borżomskim 

Uporządkowaliśmy trochę nasze rzeczy, naładowaliśmy wszystkie baterie jakie posiadaliśmy i kiedy słońce już tak bardzo nie grzało poszliśmy na spacer po mieście. Przy okazji sprawdziliśmy gdzie jest dworzec autobusowy, bo jutro zamierzaliśmy jechać do Poti nad Morzem Czarnym.
Wokół miasta rozciąga się Park Narodowy Borjomi- Kharagauli. Są tam liczne trasy trekkingowe dla mniej lub bardziej zaprawionych w tym turystów. Przebiegają one przez malownicze miejsca i mają różne długości i poziomy trudności. Można tu otrzymać mapę parku z jego trasami i zaplanować sobie przejście którejś z nich.

Okolice Parku Narodowego 

Po obejrzeniu miasta poszliśmy na obiad. Jedliśmy chinkali po 0,5 lari za sztukę i ostri- pikantny gulasz z sosem pomidorowym suto przyprawionym kolendrą. Po obiedzie skierowaliśmy się do parku zdrojowego w Borjomi, aby napić się wody mineralnej i zrelaksować się wśród zieleni i śpiewu ptaków.

Ujęcie wody mineralnej w parku Likani

Wieczorem wróciliśmy do pokoju i za kilkanaście minut zaczęło grzmieć i padać. I tak oto upał przeszedł do historii. Powietrze nabrało zapachu otaczającego miasto lasu i stało się rześkie. Pogoda w Borjomi z upalnej zmieniła się nagle w rześką. Po chwili przyszła do nas gospodyni z butelką wina. Wypiliśmy toast za spotkanie i zjedliśmy kolację.
Przed nami znowu kolejna podróż i kolejne miejsca do zwiedzania.

Zdjęcia z Borjomi

Serdecznie zapraszamy do pięknej Kachetii, do naszego Peter's Guest House w Sighnaghi, do kontaktu z nami:

 celina.wasilewska63@gmail.com 

nr tel.   +995 599 22 19 63  - polski, rosyjski, angielski (Polish, 
Russian, English)

Zapraszamy do polubienia nas na: https://www.facebook.com/peterguesthouse

Rezerwować pokoje można też tutaj 

Cdn.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Gruzja, Borjomi, 15.06.2013 r

Jak z Gori dojechać do Borjomi?

Dzisiaj zaplanowaliśmy dotarcie do Borjomi. Zjedliśmy śniadanie, które przygotowała nam gospodyni za 10 lari, pożegnaliśmy się i poszliśmy na dworzec autobusowy.

Dworzec autobusowy w Gori

 Po drodze mijaliśmy bazar w Gori usytuowany przy dworcu. Jak większość bazarów w Gruzji tak i ten miał swój klimat i zapach. My jednak musieliśmy iść dalej, bo nie wiedzieliśmy, o której będzie marszrutka do Borjomi. Okazało się, że odjeżdża za pół godziny więc kupiliśmy bilety i czekaliśmy. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że musimy jechać z przesiadką w Kashuri, bo bezpośrednia marszrutka jest dopiero o 13-tej. Piotrek przed odjazdem poszedł na bazar. Wrócił po kilkunastu minutach z kubkiem kwasu chlebowego. W końcu ruszyliśmy w drogę. Podróż minęła sprawnie, bo nawet przesiadka w Kashuri nie wydłużyła znacząco czasu przejazdu.
W Borjomi na przystanku podeszła do nas kobieta i zapytała, czy nie szukamy noclegu.

Ja z Lalą, u której wynajęliśmy pokój

 Po krótkiej rozmowie zdecydowaliśmy się za 40 lari wynająć u niej pokój. Jak się okazało mieliśmy do dyspozycji pokój, kuchnię i łazienkę. Nasza gospodyni Lala jest emerytowaną nauczycielką z Tbilisi, a w Borjomi ma domek, który wynajmuje turystom. Znajduje się on na górze, z której widać całe uzdrowisko.
Po odświeżeniu się poszliśmy do informacji turystycznej w Borjomi, która znajduje się przy przystanku autobusowym. Dostaliśmy mapę regionu, a sympatyczny pan opowiedział nam o atrakcjach miasta i okolic.

Widok na uzdrowisko z kolejki linowej

 Co można zwiedzić w Borjomi?

Borjomi jest miastem uzdrowiskowym. W latach trzydziestych ubiegłego wieku odkryto tu chlorkowo- wodorowo- węglanowo- sodowo- wapniowe wody mineralne, które wpływają leczniczo na układ pokarmowy i drogi żółciowe. W parku Likani w Borjomi znajdują się ogólnodostępne źródła ciepłej i zimnej wody mineralnej.

W tle ujęcie ciepłej wody mineralnej

 Wejście do parku kosztuje 0,5 lari ale wody można sobie wziąć tyle ile zdoła się unieść. Trzeba przyznać, że woda mineralna Borjomi jest wyśmienita. Ma lekko słony smak. Piliśmy też ciepłą wodę mineralną i smak jej jest bardziej zdecydowany niż zimnej. Jednak smakosze wód zdrojowych byliby zadowoleni.
Po degustacji wód zaopatrzyliśmy się w butelkę ciepłej i poszliśmy na spacer po parku. Butelka takiej wody w sklepie kosztuje 1,20 lari.

Piotrek w kolejce po wodę mineralną

 Jest tu wiele atrakcji dla dzieci i całych rodzin. Są place zabaw, karuzele, kolejki i długa aleja wzdłuż rzeki, która prowadzi do basenów z ciepłą wodą mineralną, w których można się kąpać.

W drodze do basenów

 Poszliśmy tą kilkukilometrową aleją i mijając malownicze okolice dotarliśmy do wspomnianych basenów. Niestety nie mieliśmy szczęścia, bo nie było w nich wody, a kilku panów malowało wnętrza basenów przygotowując je do sezonu. W parku spędziliśmy całe popołudnie. Wieczorem wróciliśmy do domu.

Zdjęcia z Borjomi

Serdecznie zapraszamy do pięknej Kachetii, do naszego Peter's Guest House w Sighnaghi, do kontaktu z nami:

 celina.wasilewska63@gmail.com 

nr tel.   +995 599 22 19 63  - polski, rosyjski, angielski (Polish, 
Russian, English)

Zapraszamy do polubienia nas na: https://www.facebook.com/peterguesthouse

Rezerwować pokoje można też tutaj 

Cdn.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Gruzja, Gori, Upliscyche 14.06.2013 r

Jak dojechaliśmy do Gori, a potem do Uplistsikhe?

Dzisiaj zamierzaliśmy dotrzeć do Gori. Planowaliśmy jechać do Tbilisi na stację metra Didube i stamtąd marszrutką udać się do Gori. Rano po śniadaniu na naszą prośbę Gulo zadzwoniła do swego znajomego kierowcy i zapytała za ile on nas tam by zawiózł. Szkoda nam było czasu na cofanie się do stolicy. Chcieliśmy podróż do Gori maksymalnie skrócić. I takim sposobem za 40 lari mogliśmy szybko i sprawnie pokonać trasę Mccheta- Gori. Pożegnaliśmy się z Gulo, która nas zapraszała do siebie już nie jako turystów ale jej przyjaciół.
Droga do Gori minęła dość szybko i w międzyczasie kierowca zaproponował, że zawiezie nas za dodatkowe 20 lari do Upliscyche, poczeka tam na nas i potem podrzuci nas do wybranego guest housu.
Gdy dojechaliśmy do Upliscyche, musieliśmy czekać pół godziny, bo kasy biletowe otwierają tam o 11-tej. W tym czasie nasz kierowca dogadał się z taksówkarzem z Gori, że przekaże nas dla niego i ten zawiezie nas z Upliscyche do Gori. W ten oto sposób sam nie musiał czekać, aż my zwiedzimy najstarsze skalne miasto z II w p.n.e.

Ja w Upliscyche

 Upliscyche znaczy "Pańska Twierdza". Składa się z wielu pomieszczeń wykutych w skałach, rozlokowanych na kilku poziomach. Spokój, jaki wokół panuje, pozwala na  poczucie klimatu tego miejsca. Wrażenie robi świadomość, że w czasach arabskiej niewoli był tu główny ośrodek polityczny i kulturalny we wschodniej Gruzji. Przebywał tam wówczas król ze swoim dworem.
Zajrzeliśmy do wielu wykutych w skałach pomieszczeń. Większość jest oznakowana.

Mapa Upliscyche

Zdjęcia Upliscyche

Pomimo, że Upliscyche wydaje się niezamieszkałe, żyje tu mnóstwo jaszczurek wygrzewających się na skałach.

Obecni mieszkańcy Upliscyche

Po zwiedzeniu skalnego miasta pojechaliśmy do Gori. Kierowca zawiózł nas do jednego z domów, gdzie wynajęliśmy pokój. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy do muzeum, z którego słynie Gori. Jest to muzeum Stalina i raczej nie wiedzie tam nikogo sympatia do tego przywódcy, tylko ciekawość. My też chcieliśmy zobaczyć dom, w którym się urodził i inne po nim pamiątki. Najpierw jednak odwiedziliśmy punkt informacji turystycznej, który jest obok muzeum. Dostaliśmy tam mapę regionu. Potem poszliśmy do muzeum.

Na dziedzińcu muzeum Stalina w Gori


Piotrk ze Stalinem. Teraz wiem, dlaczego ma na drugie imię Józef
Zdjęcia z Muzeum Stalina w Gori

Po obejrzeniu eksponatów, domu, w którym Stalin się urodził, wagonu, którym jeździł wróciliśmy do pokoju. Nasza gospodyni powiedziała nam, że w pobliżu, na wzgórzu jest twierdza, z której widać panoramę miasta. Postanowiliśmy pójść tam wieczorem.
Dojście do twierdzy nie zajęło nam dużo czasu.

Wejście do twierdzy Goris Ciche

 W parku u podnóża twierdzy znajduje się dziwny pomnik okaleczonych ludzi.



Piotrek wewnątrz poranionego kręgu



Z góry mogliśmy podziwiać miasto i okolicę.

Widok na Gori z twierdzy


Zdjęcia z twierdzy Goris Ciche w Gori

Potem poszliśmy na spacer po mieście. Przeszliśmy się odrestaurowanymi uliczkami Gori, posiedzieliśmy w parku i patrzyliśmy na toczące się wokół życie. Gruzini wieczorem całymi rodzinami wychodzili do parku.

Ja na jednej z odrestaurowanych ulic starego Gori


Zdjęcia z ulic Gori

 Późnym wieczorem wróciliśmy do pokoju. Jutro zamierzaliśmy dotrzeć do Borjomi.

Serdecznie zapraszamy do pięknej Kachetii, do naszego Peter's Guest House w Sighnaghi, do kontaktu z nami:

 celina.wasilewska63@gmail.com 

nr tel.   +995 599 22 19 63  - polski, rosyjski, angielski (Polish, 
Russian, English)

Zapraszamy do polubienia nas na: https://www.facebook.com/peterguesthouse

Rezerwować pokoje można też tutaj 

Cdn.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Gruzja, Mccheta 13.06.2013 r

Jak spędzić dzień w Mcchecie w Gruzji?

Rano obudziło nas piękne słońce. Pogoda w Gruzji jak zwykle nie zawiodła. Zjedliśmy śniadanie i postanowiliśmy powłóczyć się po uliczkach Mcchety. Chcieliśmy zwiedzić klasztor Samtawro i obejrzeć miasto. Mccheta jest niewielka ale ma kilka ciekawych miejsc.
 Klasztor Samtawro znajduje się niedaleko świątyni Sweti Cchoweli. Są tam dwa kościoły- większy z XI, a mniejszy z IV wieku.

Świątynia Samtawro z XI w



Mniajsza świątynia z IV w. Według legend w tym miejscu modliła się św. Nino
Na terenie klasztoru znajduje się grób mnicha Gabriela, którego Gruzini uważają za świętego. Wierni tłumnie przybywają na jego grób i modlą się prosząc o pomoc i zdrowie. Jeden z Gruzinów, z którym tam rozmawialiśmy, mówił, że grób Gabriela promieniuje szczególną energią, która ma moc uzdrawiania.

Wierni przy grobie mnicha Gabriela


W klasztorze obecnie posługuje czterdzieści mniszek. Jest tam też rozległa nekropolia.

Zdjęcia Klasztor Samtawro

Po zwiedzeniu Samtawro poszliśmy powłóczyć się po uliczkach Mcchety. Na jednej z nich spotkaliśmy grupę starszych panów. Z rozmowy z nimi dowiedzieliśmy się, że są uchodźcami z Abchazji, których tutaj osiedlono. Mówili nam, że bardzo tęsknią za swoimi rodzinnymi stronami, do których nie mogą wrócić. Powiedzieli, że w pobliżu jest mała cerkiewka, którą warto zobaczyć. Poszliśmy ją obejrzeć.

Ja przy małej cerkiewce

Zdjęcia Malutka cerkiewka w Mcchecie

Po zwiedzeniu cerkiewki postanowiliśmy coś zjeść. Usiedliśmy przy stoliku jednej z knajpek na placu przy klasztorze Sweti Cchoweli. Zamówiliśmy pierogi chinkali, bakłażana z pastą z orzechów i chaczapuri.

Pod żółtymi parasolkami spożywaliśmy posiłki

Po sutym posiłku i z powodu upału zamierzaliśmy udać się do naszego pokoju na sjestę. Gdy przyszliśmy do domu okazało się, że do Gulo przyjechała rodzina w gości. Gulo zaprosiła nas do stołu byśmy poznali jej rodzinę i wypili z nimi po kieliszku wina.

Z rodziną Gulo


Ja z Guliko pijemy bruderszaft

Trochę z nimi posiedzieliśmy, porozmawialiśmy i poszliśmy do pokoju, by odpocząć i przeczekać upał. Pod wieczór, gdy upał zelżał, wyszliśmy do miasta. Chodziliśmy po starych, pięknie odrestaurowanych uliczkach.
Mccheta jest spokojnym miasteczkiem na wieczorny spacer.

Dorożka na uliczkach Mcchety




Mozajka z terakoty na jednym z budynków

Piotr na jednej z ulic Mcchety

Zawędrowaliśmy pod świątynię Sweti Cchoweli i spotkaliśmy tam grupę polskich turystów. Czworo z nich zamierzało zostać w Mcchecie i szukali noclegu. Zaprowadziliśmy ich do Guliko, która wynajęła im pokoje, a nas obdarowała butelką wina w podziękowaniu za dodatkowych lokatorów. Poleciliśmy im odwiedzenie cerkwi Dżwari na wzgórzu i obejrzenie stamtąd panoramy miasta.

Widok na Sweti Cchoweli ze wzgórza Dżwari

 Gdy wrócili, mieli ochotę na wino. Okazało się, że w pobliskim sklepiku nie ma wina. Sprzedawczyni powiedziała, że na uliczce obok siedzi "dziadzia Kola" i u niego można nabyć ten szlachetny trunek. Gdy podeszliśmy do niego nie reagował. Ożywił się dopiero na słowo "wino". Podniósł się ze stołeczka i ruszyliśmy do jego piwniczki. Kiedy ją otworzył, to jakbyśmy się cofnęli do czasów stalinowskich. Było tam dużo pamiątek z tej epoki i portretów Stalina. Dziadek był tak stary, że napełnianiem butelek z gąsiora zajął się Piotrek.
Po powrocie usiedliśmy wspólnie do stołu by skonsumować zakupiony trunek. Po degustacji poszliśmy spać. Następnego dnia zamierzaliśmy jechać do Gori.

Serdecznie zapraszamy do pięknej Kachetii, do naszego Peter's Guest House w Sighnaghi, do kontaktu z nami:

 celina.wasilewska63@gmail.com 

nr tel.   +995 599 22 19 63  - polski, rosyjski, angielski (Polish, 
Russian, English)

Zapraszamy do polubienia nas na: https://www.facebook.com/peterguesthouse

Rezerwować pokoje można też tutaj 

Cdn.

piątek, 16 sierpnia 2013

Gruzja, Kazbegi- Mccheta, 12.06.2013 r


Na dzisiaj zaplanowaliśmy wyjazd z Kazbegi i dotarcie do Mcchety. Wstaliśmy rano i zamierzaliśmy po śniadaniu udać się na przystanek autobusowy i tam wsiąść w marszrutkę jadącą w kierunku Tbilisi. Podczas śniadania zjawił się Vasilij i powiedział nam, że z Tbilisi kierowca wiezie do niego turystów i jakbyśmy chcieli, to możemy z nim zabrać ponieważ będzie wracał do Tbilisi. Na pytanie o cenę wskazał na nas i Holendrów i powiedział "10 lari od czełowieka". Przetłumaczyliśmy Holendrom o co chodzi i wszyscy zdecydowaliśmy się skorzystać z oferty Vasilija.

Nasz 75-letni kierowca, wujek Vasilija

 Około godziny 11-tej przyjechał kierowca z turystami, jak się okazało z Polski i Vasilij od razu poprosił nas o rekomendację jego guest housu. Zapakowaliśmy bagaże i ruszyliśmy w drogę. W trakcie rozmowy z kierowcą okazało się, że jest on wujkiem Vasilija i ma 75 lat. Ponieważ emerytury w Gruzji wynoszą 125 lari więc ludzie muszą sobie dorabiać. Po drodze zatrzymaliśmy się w górach, aby zrobić kilka zdjęć.

W drodze powrotnej z Kazbegi


 Zdjęcia z trasy Kazbegi- Mccheta

W trakcie jazdy zadzwonił telefon kierowcy i po krótkiej rozmowie kierowca oddał mi telefon i powiedział, że Vasilij chce ze mną rozmawiać. Vasilij telefonicznie prosił mnie znowu o rekomendacje jego guest housu.
  Zapytaliśmy kierowcę czy zatrzyma się w Annauri żebyśmy mogli obejrzeć twierdzę. Kierowca nie miał nic przeciw temu. Zwiedziliśmy twierdzę i pojechaliśmy dalej.
Twierdza Annauri z XVII w.



Zdjęcia twierdzy Annauri

Okazało się, że wuj Vasilija to bardzo sympatyczny, starszy pan. Jazda z nim upłynęła na rozmowie. Po trasie pokazywał nam ciekawe miejsca i opowiadał o nich. Nie zauważyliśmy kiedy znaleźliśmy się w Mcchecie.
Widok na Mcchetę ze wzgórza Dżwari

 Co warto zobaczyć w Mcchecie w Gruzji?

Mccheta była kiedyś stolicą Gruzji. Niewielkie miasteczko, którego nazwę trudno wymówić wielu turystom. A wymowa jest prosta, tak jak się pisze, tak się wymawia- Mccheta.
  Tu wysiedliśmy, pożegnaliśmy się z Holendrami i wujem Vasilija i udaliśmy się na poszukiwanie noclegu. Jeden z tutejszych taksówkarzy polecił nam dom Gulo Merebashvili. Bez trudu go znaleźliśmy i przywitały nas tam dwie starsze panie. Wynajęliśmy pokój za 40 lari z wspólną łazienką i kuchnią. Było bardzo czysto i przytulnie.

W tym domu mieszkaliśmy

 Po chwili zjawiła się właścicielka Guliko. Porozmawialiśmy z nią trochę. Dała nam gruzińskiego sera i pyszne konfitury z derenia. Opowiedziała nam o sobie, o tym, że pracowała w sekretariacie Eduarda Szewardnadze w Berlinie. Okazało się, że dwie sympatyczne, starsze panie, które nas przywitały są jej ciotkami, razem z nią mieszkają i pomagają w prowadzeniu guest housu.
Gulo powiedziała nam, że gdybyśmy chcieli jechać wieczorem na wzgórze Dżwari, by podziwiać Mcchetę o zachodzie słońca, to może nam polecić kierowcę, który nas tam zawiezie za 20 lari. Do wieczora mieliśmy trochę czasu więc poszliśmy na spacer po mieście i zwiedziliśmy katedrę Sweti Cchoweli.
Na dziedzińcu katedry Sweti Cchoweli




Ciekawe czy jest tu wino?

Nie ma wina, jestem ja!


Zdjęcia Mcchety

Wieczorem zdecydowaliśmy się jechać na wzgórze Dżwari. Okazało się, że żeby tam dotrzeć, trzeba przejechać kilka kilometrów. Warto było! Ze wzgórza roztaczał się piękny widok na Mcchetę, którą opływają dwie rzeki Mtkwari i Aragwi. Pod Mcchetą łączą się w jedną rzekę.

Mccheta u zbiegu rzek 

Zdjęcia z wzgórza Dżwari

Po zachodzie słońca wróciliśmy do domu Gulo.

Serdecznie zapraszamy do pięknej Kachetii, do naszego Peter's Guest House w Sighnaghi, do kontaktu z nami:

 celina.wasilewska63@gmail.com 

nr tel.   +995 599 22 19 63  - polski, rosyjski, angielski (Polish, 
Russian, English)

Zapraszamy do polubienia nas na: https://www.facebook.com/peterguesthouse

Rezerwować pokoje można też tutaj 

Cdn.