Wieczór nie zapowiadał niczego nadzwyczajnego. Przed dwudziestą pralka skończyła pranie i w tym momencie zgasło światło.
- Dobrze, że nie zgasło w trakcie prania.- powiedziałam do Piotra i chciałam wyjąć uprane rzeczy do wysuszenia gdy usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam naszą sąsiadkę Mananę, która drżącym głosem powiedziała:
- Celina, pożar, wielki pożar, chodź!
- Gdzie? U nas?- serce zaczęło mi walić jak młot i wybiegłam za Mananą na ulicę. Jakieś 30 metrów dalej, u wylotu ulicy widać było łunę i dym.
Wróciłam szybko do domu, ubrałam się ciepło i razem z Piotrem poszliśmy zobaczyć, co się dzieje. Widok nie pozostawiał złudzeń. Płonął dom, do którego dobudowane były po obu stronach inne domy, a do nich jeszcze inne. Coś w rodzaju staromiejskich kamienic, ceglane mury, a reszta łatwopalna, czyli drewno, plastik, płyty.
Nagle usłyszeliśmy odgłos wybuchu z płonącego domu. Piotr powiedział, że pewnie ktoś trzymał benzynę, a Gruzin stojący obok odpowiedział:
- Eto czacza, mnoga czaczy.
Tego nie wzięliśmy pod uwagę. Czacza, czyli bimber z winogron, to wysokoprocentowy alkohol. Ma 50-70% i w takiej sytuacji mógł to być wybuch właśnie czaczy, po którym płomienie ognia wypełzły z okien i zawijały swe jęzory na dach.
Po chwili zaczęły płonąć dwa sąsiednie budynki, a z pozostałych ludzie wynosili na ulicę wszystko, co można było wynieść. Chcieli ocalić to, co mieli, bo nie wiadomo było, czy kolejne domy nie zajmą się ogniem.
Przyjechała straż pożarna z Sighnaghi. Zaczęli gasić lecz jeden wóz to była kropla w morzu potrzeb na tamtą chwilę.
Jakie było nasze zdziwienie, gdy wóz strażacki po kilku minutach odjechał. Zapytaliśmy ludzi dlaczego? czemu nie gasi?
- Woda okonczyłas. Pojechał po wodu.
- Ja nie mogę, a gdzie hydranty na ulicach?
- Niet.
Ogień szalał bezkarnie, a ludzie stali bezsilni i tylko patrzyli. Nie mogłam uwierzyć. Dwudziesty pierwszy wiek i nie ma hydrantów na ulicach, strażackie samochody muszą jeździć po wodę, a gdzie środki chemiczne do gaszenia?
Po kilkunastu minutach pojawiło się więcej wozów strażackich. Przyjechały z okolicznych miejscowości. Można powiedzieć, że dopiero teraz zaczęła się akcja gaszenia na poważnie.
Płonęło już pięć budynków. Strażacy z wielkim poświęceniem skupili się głównie na tym, aby ogień nie rozprzestrzenił się dalej.
Dopiero teraz zauważyłam, że pracowali bez specjalistycznego sprzętu, a mimo to odważnie szli na walkę z płomieniami. Wchodzili na płonące balkony i lali wodę do wnętrza płonących domów.
Nikt nie zabezpieczał okolicy pożaru. Dookoła stało mnóstwo gapiów. Ludzie plątali się między samochodami strażackimi. Miałam wrażenie, że nikt nad niczym nie panuje. Tylko strażacy skupieni byli na ratowaniu tego, co jeszcze można było uratować.
Z wielkim trudem i poświęceniem udało się opanować ogień i nie dopuścić do jego rozprzestrzenienia się. Ci, którzy powynosili swój dobytek na ulicę, teraz powoli wnosili go do domów, sklepów, restauracji.
Odetchnęli z ulgą, że pożar do nich nie dotarł. Byli zmęczeni ale nie smutni. Dostali kolejną szansę od losu. Ich sąsiedzi takiej szansy nie dostali. Spłonęły ich domy wraz z dobytkiem.
Strażacy pracowali całą noc. Rankiem wydawało się wszystko opanowane, ale gdy wracałam z zakupów, zauważyłam, że spod jednego dachu wciąż wydobywa się dym. Po godzinie wezwano znów strażaków, którzy niemal do wieczora dogaszali tlące się uparcie resztki stropów, drewnianych belek i mebli.
Można powiedzieć, że w Sighnaghi wielki pożar gaszono całą dobę. Do gaszenia użyto wyłącznie wody. Spalone domy wyglądały ponuro.
Mieszkańcy patrzyli w niebo i mówili cicho, że to wielkie szczęście, że nie było wiatru. Wtedy dopiero byłby wielki pożar.
Cdn.
Jak podróż do Gruzji zmieniła nasze życie? Jak powstał polski Peter's Guest House w Sighnaghi? Nasze życie w "małej Toskanii"
sobota, 12 grudnia 2015
poniedziałek, 7 grudnia 2015
Nasza Gruzja, Sakartvelo, Peter's Guest House, Dlaczego zostaliśmy w Gruzji na zimę?
Zima w Gruzji? Dlaczego nie?
Plan był taki- będziemy w Sighnaghi do końca sezonu, czyli do późnej jesieni, a na zimę lecimy do Polski. Plany są jednak po to, by je zmieniać.
Po upalnym, długim lecie przyszła jesień. Październik był ciepły na tyle, że można go było potraktować jak końcówkę lata. Listopad również nie zaskoczył zimnem. Deszczowe dni były chłodne ale gdy świeciło słońce, to temperatura rosła do 20 stopni. Stwierdziliśmy, że zostajemy na zimę w Gruzji. Chcemy zobaczyć Gruzję o każdej porze roku i pokazać ją również wam.
Turyści przyjeżdżają do Gruzji głównie w miesiącach letnich, trochę wiosną i jesienią. Zimą tylko nieliczni odwiedzają ten kraj. Zdecydowaliśmy się tu zostać na zimę żeby móc opowiedzieć o zimie w Gruzji, o pogodzie, o tym, co można tu robić w czasie, kiedy słońce nie nagrzewa powietrza do 20-30 i więcej stopni.
Sprawdzam codziennie prognozę pogody dla Sighnaghi. Na najbliższe dni nie przewiduje się ani mrozu, ani śniegu. Pierwszy śnieg niespodziewanie spadł trzeciego grudnia. Najpierw padał niewielki deszcz, potem deszcz ze śniegiem. Wieczorem temperatura zbliżyła się do zera i całą noc sypał śnieg. Czwartego grudnia obudziliśmy się zimowo.
Wyszłam na taras i stałam po kostki w śniegu. Wszystko dookoła było przykryte grubą, śniegową pierzynką. Było bezwietrznie, a słońce świeciło coraz mocniej.
Odśnieżyliśmy taras i usiedliśmy na nim pogrzać się na słoneczku. Niesamowite uczucie, dookoła biało, krajobraz zimowy, a my siedzimy na tarasie bez kurtek i korzystamy z ciepłych promieni słońca. Ciekawe dla nas było też to, że nikt tu nie odśnieża ulic. Ludzie chodzą jakby w zwolnionym tempie po śliskich chodnikach. Gdy my odśnieżaliśmy nasz taras sąsiad zapytał po co to robimy, przecież śnieg sam się stopi. No tak, jak w dowcipie: zawieje i zamiecie.
Po ulicy chodzą Gruzini ubrani w zimowe kurtki, kożuszki, a my zastanawiamy się dlaczego? Wystarczy ciepły sweter, bluza i jest dobrze. Nasze zimowe kurtki wiszą nadal w szafie. Jeszcze nie są potrzebne, może wieczorami lub wczesnym rankiem, ale dni nie są jeszcze bardzo zimne.
Pojawił się natomiast nowy element w krajobrazie miasta, a mianowicie wiele smużek dymu unoszących się z rur wystających ze ścian domów. To też znak, że lato już dawno przeminęło. Centralne ogrzewanie to wciąż rzadkość w Gruzji. W domach są metalowe piece na drewno lub w wersji na gaz. Do tych drugich gaz doprowadza się gumowym wężykiem, rurę od pieca wciska się w otwór w ścianie lub w oknie i to wszystko.
Powietrze jest rześkie. Przy takiej pogodzie w słoneczne dni Kaukaz widoczny jest niemal ze szczegółami. Latem, gdy temperatura sięgała prawie 40 stopni trzeba było mieć wyjątkowe szczęście, aby zobaczyć Kaukaz. Był on zasłonięty czymś w rodzaju mgły lub smogu, a może to rozgrzane powietrze stawało się nieprzejrzyste. Teraz góry prezentują się nadzwyczaj pięknie.
Warto tu być także zimą, kiedy jest cicho, nostalgicznie, słońce świeci ciepłym, przyjemnym światłem, a mieszkańcy jakby zwolnili tempo.
Serdecznie zapraszamy do Gruzji, do pięknej Kachetii, do klimatycznego Sighnaghi, do naszego Peter's Guest House, do kontaktu z nami:
celina.wasilewska63@gmail.com
nr tel. +995 599 22 19 63 - polski, rosyjski, angielski (Polish,
Russian, English)
I na naszą stronę http://www.petersguesthouse.pl/
Booking rooms. Rezerwować pokoje można też tutaj
Cdn.
Plan był taki- będziemy w Sighnaghi do końca sezonu, czyli do późnej jesieni, a na zimę lecimy do Polski. Plany są jednak po to, by je zmieniać.
Po upalnym, długim lecie przyszła jesień. Październik był ciepły na tyle, że można go było potraktować jak końcówkę lata. Listopad również nie zaskoczył zimnem. Deszczowe dni były chłodne ale gdy świeciło słońce, to temperatura rosła do 20 stopni. Stwierdziliśmy, że zostajemy na zimę w Gruzji. Chcemy zobaczyć Gruzję o każdej porze roku i pokazać ją również wam.
Turyści przyjeżdżają do Gruzji głównie w miesiącach letnich, trochę wiosną i jesienią. Zimą tylko nieliczni odwiedzają ten kraj. Zdecydowaliśmy się tu zostać na zimę żeby móc opowiedzieć o zimie w Gruzji, o pogodzie, o tym, co można tu robić w czasie, kiedy słońce nie nagrzewa powietrza do 20-30 i więcej stopni.
Sprawdzam codziennie prognozę pogody dla Sighnaghi. Na najbliższe dni nie przewiduje się ani mrozu, ani śniegu. Pierwszy śnieg niespodziewanie spadł trzeciego grudnia. Najpierw padał niewielki deszcz, potem deszcz ze śniegiem. Wieczorem temperatura zbliżyła się do zera i całą noc sypał śnieg. Czwartego grudnia obudziliśmy się zimowo.
Wyszłam na taras i stałam po kostki w śniegu. Wszystko dookoła było przykryte grubą, śniegową pierzynką. Było bezwietrznie, a słońce świeciło coraz mocniej.
Nasz taras zasypany śniegiem |
Plac przed urzędem miasta w Sighnaghi |
Po ulicy chodzą Gruzini ubrani w zimowe kurtki, kożuszki, a my zastanawiamy się dlaczego? Wystarczy ciepły sweter, bluza i jest dobrze. Nasze zimowe kurtki wiszą nadal w szafie. Jeszcze nie są potrzebne, może wieczorami lub wczesnym rankiem, ale dni nie są jeszcze bardzo zimne.
Pojawił się natomiast nowy element w krajobrazie miasta, a mianowicie wiele smużek dymu unoszących się z rur wystających ze ścian domów. To też znak, że lato już dawno przeminęło. Centralne ogrzewanie to wciąż rzadkość w Gruzji. W domach są metalowe piece na drewno lub w wersji na gaz. Do tych drugich gaz doprowadza się gumowym wężykiem, rurę od pieca wciska się w otwór w ścianie lub w oknie i to wszystko.
Gruzińskie piece na drewno |
Gruziński piec w wersji na gaz |
Powietrze jest rześkie. Przy takiej pogodzie w słoneczne dni Kaukaz widoczny jest niemal ze szczegółami. Latem, gdy temperatura sięgała prawie 40 stopni trzeba było mieć wyjątkowe szczęście, aby zobaczyć Kaukaz. Był on zasłonięty czymś w rodzaju mgły lub smogu, a może to rozgrzane powietrze stawało się nieprzejrzyste. Teraz góry prezentują się nadzwyczaj pięknie.
Ośnieżone szczyty Kaukazu- widok z Sighnaghi |
Warto tu być także zimą, kiedy jest cicho, nostalgicznie, słońce świeci ciepłym, przyjemnym światłem, a mieszkańcy jakby zwolnili tempo.
Serdecznie zapraszamy do Gruzji, do pięknej Kachetii, do klimatycznego Sighnaghi, do naszego Peter's Guest House, do kontaktu z nami:
celina.wasilewska63@gmail.com
nr tel. +995 599 22 19 63 - polski, rosyjski, angielski (Polish,
Russian, English)
Zapraszamy do polubienia nas na. Like us on Facebook https://www.facebook.com/peterguesthouse
I na naszą stronę http://www.petersguesthouse.pl/
Booking rooms. Rezerwować pokoje można też tutaj
Cdn.
środa, 25 listopada 2015
Nasza Gruzja, Peter's Guest House, Sighnaghi nocą
Dlaczego warto zatrzymać się w Sighnaghi na dłużej niż jeden dzień?
Wielu turystów przyjeżdża do Sighnaghi na kilka godzin. Powodów takiej decyzji jest pewnie wiele. Niektórzy z nich nie mają dużo czasu na podróż po Gruzji, inni nie są przekonani o tym, że w takim małym miasteczku warto zatrzymać się na nocleg, jeszcze inni chcą tylko "zaliczyć" kolejne miejsce w Gruzji.
Dla tych wszystkich, którzy z różnych powodów nie zostali w Sighnaghi na dłużej niż kilka godzin, chcę pokazać, jak wygląda nasze miasto wieczorem, po zachodzie słońca.
Kaukaz widoczny z miasta też prezentuje się uroczo po zmroku. Widać światła miasteczek w dolinie Alazani, a za nią dostojny, majestatyczny Kaukaz.
W pogodne, letnie i nie tylko dni niebo nad Sighnaghi skrzy się milionem gwiazd, a pełnia księżyca jest tu szczególnie piękna.
Spacer klimatycznie oświetlonymi uliczkami może być niezapomnianym przeżyciem. Nie bez powodu Sighnaghi jest nazywane małą Toskanią.
Mury obronne miasta są oświetlone w części udostępnionej dla zwiedzających i spacer wieczorem w tej części miasta to wielka przyjemność.
Każdy, kto lubi romantyczny nastrój znajdzie dla siebie w Sighnaghi wiele uroczych zakątków. Po dniu spędzonym na oglądaniu okolic miasta można wieczorem odpocząć podziwiając klimatyczne uliczki, rozgwieżdżone niebo i bajkowy widok na dolinę Alazani i Kaukaz oraz cudowny zachód słońca.
Serdecznie zapraszamy do Gruzji, do pięknej Kachetii, do klimatycznego Sighnaghi, do naszego Peter's Guest House, do kontaktu z nami:
celina.wasilewska63@gmail.com
nr tel. +995 599 22 19 63 - polski, rosyjski, angielski (Polish,
Russian, English)
I na naszą stronę http://www.petersguesthouse.pl/
Booking rooms. Rezerwować pokoje można też tutaj
Cdn.
Wielu turystów przyjeżdża do Sighnaghi na kilka godzin. Powodów takiej decyzji jest pewnie wiele. Niektórzy z nich nie mają dużo czasu na podróż po Gruzji, inni nie są przekonani o tym, że w takim małym miasteczku warto zatrzymać się na nocleg, jeszcze inni chcą tylko "zaliczyć" kolejne miejsce w Gruzji.
Sighnaghi |
Dla tych wszystkich, którzy z różnych powodów nie zostali w Sighnaghi na dłużej niż kilka godzin, chcę pokazać, jak wygląda nasze miasto wieczorem, po zachodzie słońca.
Fontanna w centrum miasta |
Jedna z uliczek |
Uliczka w centrum |
Centrum- park |
Park w centrum |
Oświetlony budynek |
Kaukaz widoczny z miasta też prezentuje się uroczo po zmroku. Widać światła miasteczek w dolinie Alazani, a za nią dostojny, majestatyczny Kaukaz.
Daleko Kaukaz, a przed nim światła miasteczek w dolinie Alazani |
Kaukaz nocą |
W pogodne, letnie i nie tylko dni niebo nad Sighnaghi skrzy się milionem gwiazd, a pełnia księżyca jest tu szczególnie piękna.
Rozgwieżdżone niebo nad Sighnaghi |
Księżyc w pełni nad Sighnaghi |
Spacer klimatycznie oświetlonymi uliczkami może być niezapomnianym przeżyciem. Nie bez powodu Sighnaghi jest nazywane małą Toskanią.
Uliczka w mieście |
Fontanna w parku |
Mury obronne miasta są oświetlone w części udostępnionej dla zwiedzających i spacer wieczorem w tej części miasta to wielka przyjemność.
Mury obronne nocą |
Każdy, kto lubi romantyczny nastrój znajdzie dla siebie w Sighnaghi wiele uroczych zakątków. Po dniu spędzonym na oglądaniu okolic miasta można wieczorem odpocząć podziwiając klimatyczne uliczki, rozgwieżdżone niebo i bajkowy widok na dolinę Alazani i Kaukaz oraz cudowny zachód słońca.
Zachód słońca w Sighnaghi |
Serdecznie zapraszamy do Gruzji, do pięknej Kachetii, do klimatycznego Sighnaghi, do naszego Peter's Guest House, do kontaktu z nami:
celina.wasilewska63@gmail.com
nr tel. +995 599 22 19 63 - polski, rosyjski, angielski (Polish,
Russian, English)
Zapraszamy do polubienia nas na. Like us on Facebook https://www.facebook.com/peterguesthouse
I na naszą stronę http://www.petersguesthouse.pl/
Booking rooms. Rezerwować pokoje można też tutaj
Cdn.
wtorek, 27 października 2015
Nasza Gruzja, Peter's Guest House, Co zrobić na obiad w Gruzji?
Od dwóch dni w Sighnaghi pada. A było tak pięknie, ciepło, słonecznie. Prognozy nie są najlepsze na najbliższe dni, mamy nadzieję, że jak zwykle się nie potwierdzą.
Pogoda nie rozpieszcza więc postanowiłam zrobić coś smacznego na obiad i w ten sposób zrekompensować nam szaro- bury dzień.
Z wczoraj zostało mi pół garnka ugotowanej kaszy gryczanej. Jest ona w Gruzji bardzo popularna ale nie wykorzystuje się jej możliwości. Gruzini zazwyczaj jedzą ją ugotowaną i bez dodatków.
Poszperałam w sieci i znalazłam mnóstwo przepisów na kotlety z kaszy gryczanej. Trochę zmodyfikowałam do posiadanych akurat produktów i wyszło niebiańsko pyszne danie.
Ale od początku...
Ugotowaną i zimną kaszę trochę zblendowałam. Nie całkowicie, bo nie lubię jednolitej miazgi w potrawach.
Dodałam do tego pokrojoną w kostkę i podsmażoną cebulkę. Potem wbiłam dwa jajka. Doprawiłam swańską solą i czarnym pieprzem oraz suszonymi ziołami takimi, jak bazylia, kolendra i pietruszka.
Starłam na tarce z dużymi oczkami kawałek sera sulgumi- podobny do mozarelli tylko twardszy i bardziej zdecydowany w smaku.
Do tego dodałam kawałek gruzińskiego chleba uprzednio namoczonego w wodzie i wyciśniętego i zagniotłam.
Mokrymi dłońmi formowałam kotleciki i smażyłam na oleju do zrumienienia. Pychotka!
Kotlety robiłam pierwszy raz. Wyszły cudowne i sycące. Można podawać polane sosem np. grzybowym lub z jogurtem matsoni wymieszanym ze świeżym koperkiem.
Proporcji nie podaję, bo to nie blog kulinarny. Robię jak zwykle "na oko" i przeważnie wychodzi.
Życzę smacznego!
Serdecznie zapraszamy do Gruzji, do pięknej Kachetii, do klimatycznego Sighnaghi, do naszego Peter's Guest House, do kontaktu z nami:
celina.wasilewska63@gmail.com
nr tel. +995 599 22 19 63 - polski, rosyjski, angielski (Polish,
Russian, English)
Zapraszamy do polubienia nas na. Like us on Facebook https://www.facebook.com/peterguesthouse
I na naszą stronę http://www.petersguesthouse.pl/
Booking rooms. Rezerwować pokoje można też tutaj
Cdn.
Pogoda nie rozpieszcza więc postanowiłam zrobić coś smacznego na obiad i w ten sposób zrekompensować nam szaro- bury dzień.
Z wczoraj zostało mi pół garnka ugotowanej kaszy gryczanej. Jest ona w Gruzji bardzo popularna ale nie wykorzystuje się jej możliwości. Gruzini zazwyczaj jedzą ją ugotowaną i bez dodatków.
Ugotowana kasza gryczana |
Poszperałam w sieci i znalazłam mnóstwo przepisów na kotlety z kaszy gryczanej. Trochę zmodyfikowałam do posiadanych akurat produktów i wyszło niebiańsko pyszne danie.
Ale od początku...
Ugotowaną i zimną kaszę trochę zblendowałam. Nie całkowicie, bo nie lubię jednolitej miazgi w potrawach.
Nie całkiem zblendowana kasza gryczana |
Dodałam do tego pokrojoną w kostkę i podsmażoną cebulkę. Potem wbiłam dwa jajka. Doprawiłam swańską solą i czarnym pieprzem oraz suszonymi ziołami takimi, jak bazylia, kolendra i pietruszka.
Cebulka krojona w kostkę... |
...i podsmażona |
Większość dodatków już jest w garnku z kaszą gryczaną |
Starłam na tarce z dużymi oczkami kawałek sera sulgumi- podobny do mozarelli tylko twardszy i bardziej zdecydowany w smaku.
Gruziński ser sulgumi |
Starty ser sulgumi dodałam do reszty |
Do tego dodałam kawałek gruzińskiego chleba uprzednio namoczonego w wodzie i wyciśniętego i zagniotłam.
Mokrymi dłońmi formowałam kotleciki i smażyłam na oleju do zrumienienia. Pychotka!
Kotlety z kaszy gryczanej smażą się na jednym boczku... |
...i na drugim boczku |
Kotlety robiłam pierwszy raz. Wyszły cudowne i sycące. Można podawać polane sosem np. grzybowym lub z jogurtem matsoni wymieszanym ze świeżym koperkiem.
Proporcji nie podaję, bo to nie blog kulinarny. Robię jak zwykle "na oko" i przeważnie wychodzi.
Życzę smacznego!
Serdecznie zapraszamy do Gruzji, do pięknej Kachetii, do klimatycznego Sighnaghi, do naszego Peter's Guest House, do kontaktu z nami:
celina.wasilewska63@gmail.com
nr tel. +995 599 22 19 63 - polski, rosyjski, angielski (Polish,
Russian, English)
I na naszą stronę http://www.petersguesthouse.pl/
Booking rooms. Rezerwować pokoje można też tutaj
Cdn.
niedziela, 25 października 2015
Nasza Gruzja, Peter's Guest House, Co to jest persymona?
No tak, sezon turystyczny chyba już za nami. W Sighnaghi cicho, tegoroczny gwar turystów przeszedł tak jakby do historii.
Mamy dużo wolnego czasu i trzeba coś z tym zrobić. Tylko co? No to może spacery, bo to dla zdrowia dobre, a i miasto w końcu poznamy lepiej. W ciągu ostatnich dwóch dni mieliśmy dosłownie letnią pogodę i popołudniowe słońce przyjemnie grzało. Aż chciało się pochodzić po mieście.
Poszliśmy uliczką przy dworcu autobusowym. Mijaliśmy zamieszkałe i opuszczone domy. Doszliśmy do dużego zrujnowanego gmachu. Trzy piętra świeciły pustkami. Swoją świetność miał on już za sobą. Od przypadkowego przechodnia dowiedzieliśmy się, że była tam kiedyś szwalnia. Pracowników zatrudnionych tam było więcej niż obecnie mieszkańców Sighnaghi. Po upadku Związku Radzieckiego wszystko obróciło się w ruinę. Tylko portret Lenina na piętrze wciąż trwał zgodnie z zasadą, że Lenin wiecznie żywy.
W drodze powrotnej zainteresowały nas pomarańczowe owoce na drzewach podobnych do jabłoni. Owoce wielkości brzoskwini przypominały kształtem pomidory. Błyszcząca skórka lśniła w słońcu, a my zapytaliśmy jedną z mieszkanek o nazwę tych owoców. Usłyszeliśmy "karaliok", co nam oczywiście niewiele mówiło. Pani powiedziała też, że jeszcze nie są dobre do jedzenia, że najlepsze są po pierwszych przymrozkach.
Po powrocie do domu wpisałam w wyszukiwarkę nazwę i znalazłam. To persymona, kaki, hurma, szaron i więcej nazw ma ten owoc niezwykle bogaty w rozpuszczalny i nierozpuszczalny błonnik, witaminy i minerały. I oczywiście bardzo smaczny.
Gruzini nie lubią długo czekać, a szczególnie na dojrzałe owoce. Tak też i persymonę zrywają już teraz i sprzedają na bazarach. My dostaliśmy persymonę od sąsiada. Piękne, błyszczące pomarańczowe kulki były twarde ale po ugryzieniu czuło się delikatnie miodową słodycz. Miąższ owoców zaś był kruchy i soczysty. Niektóre miały w środku kilka niewielkich pestek. Polubiliśmy je od pierwszego gryza. Podobno dojrzałe są bardziej słodkie, a miąższ ma konsystencję galaretki. Poczekamy, zobaczymy i napiszemy.
Serdecznie zapraszamy do Gruzji, do pięknej Kachetii, do klimatycznego Sighnaghi, do naszego Peter's Guest House, do kontaktu z nami:
celina.wasilewska63@gmail.com
nr tel. +995 599 22 19 63 - polski, rosyjski, angielski (Polish,
Russian, English)
Zapraszamy do polubienia nas na. Like us on Facebook https://www.facebook.com/peterguesthouse
I na naszą stronę http://www.petersguesthouse.pl/
Booking rooms. Rezerwować pokoje można też tutaj
Cdn.
Mamy dużo wolnego czasu i trzeba coś z tym zrobić. Tylko co? No to może spacery, bo to dla zdrowia dobre, a i miasto w końcu poznamy lepiej. W ciągu ostatnich dwóch dni mieliśmy dosłownie letnią pogodę i popołudniowe słońce przyjemnie grzało. Aż chciało się pochodzić po mieście.
Sighnaghi skąpane w ciepłych promieniach jesiennego słońca |
Poszliśmy uliczką przy dworcu autobusowym. Mijaliśmy zamieszkałe i opuszczone domy. Doszliśmy do dużego zrujnowanego gmachu. Trzy piętra świeciły pustkami. Swoją świetność miał on już za sobą. Od przypadkowego przechodnia dowiedzieliśmy się, że była tam kiedyś szwalnia. Pracowników zatrudnionych tam było więcej niż obecnie mieszkańców Sighnaghi. Po upadku Związku Radzieckiego wszystko obróciło się w ruinę. Tylko portret Lenina na piętrze wciąż trwał zgodnie z zasadą, że Lenin wiecznie żywy.
W drodze powrotnej zainteresowały nas pomarańczowe owoce na drzewach podobnych do jabłoni. Owoce wielkości brzoskwini przypominały kształtem pomidory. Błyszcząca skórka lśniła w słońcu, a my zapytaliśmy jedną z mieszkanek o nazwę tych owoców. Usłyszeliśmy "karaliok", co nam oczywiście niewiele mówiło. Pani powiedziała też, że jeszcze nie są dobre do jedzenia, że najlepsze są po pierwszych przymrozkach.
Owoce persymony na drzewie |
Po powrocie do domu wpisałam w wyszukiwarkę nazwę i znalazłam. To persymona, kaki, hurma, szaron i więcej nazw ma ten owoc niezwykle bogaty w rozpuszczalny i nierozpuszczalny błonnik, witaminy i minerały. I oczywiście bardzo smaczny.
Owoce persymony |
Owoce persymony |
Pokrojona persymona |
Gruzini nie lubią długo czekać, a szczególnie na dojrzałe owoce. Tak też i persymonę zrywają już teraz i sprzedają na bazarach. My dostaliśmy persymonę od sąsiada. Piękne, błyszczące pomarańczowe kulki były twarde ale po ugryzieniu czuło się delikatnie miodową słodycz. Miąższ owoców zaś był kruchy i soczysty. Niektóre miały w środku kilka niewielkich pestek. Polubiliśmy je od pierwszego gryza. Podobno dojrzałe są bardziej słodkie, a miąższ ma konsystencję galaretki. Poczekamy, zobaczymy i napiszemy.
Serdecznie zapraszamy do Gruzji, do pięknej Kachetii, do klimatycznego Sighnaghi, do naszego Peter's Guest House, do kontaktu z nami:
celina.wasilewska63@gmail.com
nr tel. +995 599 22 19 63 - polski, rosyjski, angielski (Polish,
Russian, English)
I na naszą stronę http://www.petersguesthouse.pl/
Booking rooms. Rezerwować pokoje można też tutaj
Cdn.
Subskrybuj:
Posty (Atom)