Pojechaliśmy, ale nie do Tbilisi. Do Zinvali. Tam chcieliśmy złapać marszrutkę i tam dowiedzieliśmy się, że marszrutka będzie... jutro.
No cóż, poszliśmy na stopa i tym sposobem dojechaliśmy do wioski Korsza. Góry, krowy, stare samochody, stare domy, totalna wieś na końcu świata.
To było trzy lata temu, teraz w Sighnaghi nie dziwi nas widok świń, krów, samochody też widać różne. Materiały do remontu przywoziliśmy wywrotkami, marszrutkami, osobowymi autami i czym się tylko dało.
Nasi robotnicy powoli przywracali dom do normalnego wyglądu. Poszpachlowane ściany kazaliśmy pomalować na biało. W tym momencie spojrzały na nas cztery pary wielkich, zdziwionych oczu:
- Ale jak to na biało?- czuliśmy się się jak przybysze z kosmosu mówiący niezrozumiałym językiem- Przecież zaraz będą wszystkie ściany brudne!
Ich troska była już męcząca. Znowu tłumaczyłam, że łatwiej jest pomieszczenie pomalować na nowo niż położyć nowe tapety i że biały powoduje, że pomieszczenie jest jasne i czyste.
Nie wiem ile z tego zrozumieli, ale nie mieli wyjścia, musieli zrobić według naszych oczekiwań.
Od tego czasu całe Sighnaghi nazywało nasz dom białym domem. No cóż, nazwa przypadła nam do gustu.
Prace remontowe zbliżały się ku końcowi i trzeba było pomyśleć o meblach. Udało nam się kupić stary gruziński kredens do kuchni, dwie stojące wąskie szafki i stół. Kiedy to przywieźliśmy ponownie wywołaliśmy niewyobrażalne zdziwienie wśród robotników i sąsiadów.
Tak, tak, bogate Polaki kupili jakieś starocie, brudne, zniszczone i na dodatek niemodne. Pewnie skończyły im się pieniądze- myśleli.
A my trzy tygodnie myliśmy, szlifowaliśmy i naprawialiśmy nasze starocie. W efekcie mamy prawdziwe, gruzińskie, drewniane meble, które mają duszę, a pamiętają jeszcze pewnie początek ubiegłego stulecia.
Za nami stary kredens |
Jeden z robotników popatrzył na odnowiony kredens, pokiwał głową i powiedział:
- A ja taki w piecu spaliłem. Uff, można było go odnowić.
Cóż, my to przerobiliśmy w Polsce i teraz wiemy, że warto ocalić stare meble i przedmioty, bo nowe, z płyty może i ładne, może i funkcjonalne, ale duszy z pewnością w nich nie ma.
Teraz w naszej kuchni skrzypi drewniana podłoga, stoją stare meble i tylko pralka, lodówka i kuchenka są znakiem, że czas biegnie, mamy nowoczesność. Może powoli uda nam się tą nowoczesność wkomponować w starą duszę, czas pokaże.
Nasi sąsiedzi szybko zorientowali się, że lubimy stare przedmioty i tłumnie zaczęli oferować do sprzedaży różne rzeczy. A jakie przy tym wymyślali ceny! Jeden lepszy od drugiego!
- Wiesz, to komoda mojego dziadka, bardzo stara. Taki jeden chce ją kupić, ale najpierw do was przyszedłem- zachwalał swój mebel jeden z mieszkańców.
- A ile za nią chcesz?- zapytałam.
- Ona warta jest 600 dolarów, ale wam oddam za 400.
- Wiesz, to może sprzedaj ją temu, co chce kupić. My niekoniecznie chcemy twoją starą komodę- odrzekłam.
Komoda stała w szopie na dworze, okleina od niej odchodziła, okuć brakowało, szuflady też. Oj, dziadek się w grobie przewraca na widok swojej komody! Stoi tam ona do dzisiaj i zapewne w którąś zimę trafi do "pieczki" i uleci z dymem w przestworza.
Nasi goście zaś mogą nacieszyć oczy starym gruzińskim kredensem i pobiesiadować przy starym, drewnianym, solidnym stole.
Serdecznie zapraszamy do Gruzji, do pięknej Kachetii, do klimatycznego Sighnaghi, do naszego Peter's Guest House, do kontaktu z nami:
celina.wasilewska63@gmail.com
nr tel. +995 599 22 19 63 - polski, rosyjski, angielski (Polish,
Russian, English)
Zapraszamy do polubienia nas na FB. Like us https://www.facebook.com/peterguesthouse
Cdn.
Fajny blog ,pozdrawiam babcia Dorotka !
OdpowiedzUsuń