Pokażesz nam
prawdziwą Gruzję?
To pytanie pada
coraz częściej. Ludzie chcą się poczuć odkrywcami, chcą
zobaczyć prawdziwe życie, bez kolorowanek, bez fajerwerków.
Ludzie chcą
zobaczyć miejsca, które w żaden sposób nie zostały przygotowane
dla turysty. Chcą pojechać tam, gdzie nikt się ich nie spodziewa,
nikt nie będzie przy nich zmuszać się do uśmiechu, nikt niczego
nie ubarwi.
Takich miejsc jest
coraz mniej, ale jeszcze są. Czasem wystarczy zjechać z
turystycznego szlaku, zostawić książkę- przewodnik w plecaku i
skierować się w przeciwną stronę niż wszyscy.
Jadąc w ubiegłym
roku do wsi Bodbe przejeżdżaliśmy przez wieś, która mnie bardzo
zaintrygowała.
Czym?
We wsi tej większość
domków była drewniana, z ładnie rzeźbionymi balkonami, oknami.
Niestety ich stan wskazywał na to, że lata świetności już dawno
za nimi. W większości nikt już nie mieszka, niszczeją, z daleka
słychać chrupanie korników w drewnie. Było tu nawet Muzeum Przyjaźni Narodów, po którym została tylko tabliczka informacyjna. W budynku po muzeum są sklepy.
Muzeum Przyjaźni Narodów wsi Uljanovka |
Wieś nazywa się
Iljatsminda. To nazwa gruzińska. Kiedyś była to Uljanovka
zamieszkała przez Rosjan.
Powstała na
przełomie XVIII i XIX wieku, kiedy to car Mikołaj I przesiedlił do
Gruzji członków prawosławnych sekt takich jak mołokanie i
duchoborcy.
Powody przesiedlenia
były prozaiczne. Pozbył się ich z Rosji, a jednocześnie zasiedlił
Rosjanami okolice Kaukazu.
Ciekawostką jest
to, że wieś powstała w środku gruzińskiej wsi Magaro i jadąc
tam najpierw wjeżdżamy do Magaro, potem do Iljatsminda i po chwili
znowu do Magaro.
Przesiedleńcy
budowali domy na styl rosyjski i stąd ta inność, która mnie
zaciekawiła.
Dzisiaj żyją tam
już nieliczni potomkowie przesiedlonych Rosjan. Większość
wyjechała pod koniec XX wieku. Stąd też tak dużo domów w
opłakanym stanie.
Spacerując po wsi
zastanawiałam się, co by powiedziały te domy, gdyby umiały mówić?
Jak żyli tu ludzie dwa wieki temu, czym się zajmowali, czy byli
szczęśliwi?
Patrząc na
opuszczone i niszczejące domy wyobrażałam sobie gromadki dzieci
biegających na podwórkach, bo psy i koty wciąż jeszcze biegają.
Tu kiedyś były sklepy, teraz to ruina |
Nie wiedziałam, o
której będzie jechać marszrutka do Sighnaghi, więc postanowiłam
iść w kierunku drogi do domu i ewentualnie jadącą marszrutkę
zatrzymać. Jeżeli tylko mają miejsce, to wsiąść i wysiąść z
marszutki można w każdym miejscu po drodze.
Daleko nie uszłam,
bo po kilku minutach marszu zatrzymał się przy mnie samochód i
kierowca po gruzińsku zapytał dokąd idę, czego bardziej się
domyśliłam, niż zrozumiałam.
- Sighnaghi-
powiedziałam.
Machnięciem ręki
zaprosił mnie do samochodu. Mówił wyłącznie po gruzińsku, ale
zrozumiałam, że jedzie do Tsnori, a Sighnaghi jest przecież po
drodze.
I tak wróciłam do
domu.
Serdecznie
zapraszamy do Gruzji, do pięknej Kachetii, do klimatycznego Sighnaghi, do naszego Peter's Guest House, do kontaktu z nami:
celina.wasilewska63@gmail.com
nr tel. +995 599 22 19 63 - polski, rosyjski, angielski (Polish,
Russian, English)
Zapraszamy do polubienia nas na FB. Like us https://www.facebook.com/peterguesthouse
celina.wasilewska63@gmail.com
nr tel. +995 599 22 19 63 - polski, rosyjski, angielski (Polish,
Russian, English)
Zapraszamy do polubienia nas na FB. Like us https://www.facebook.com/peterguesthouse
oraz na forum
Cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz