piątek, 17 sierpnia 2018

Ciekawi ludzie, interesujące wydarzenia- Bob i Tekila

Mieszkamy w Gruzji już czwarty rok. Nasz dom odwiedziło w tym czasie mnóstwo gości z całego świata. To zrozumiałe, że wielu twarzy nie pamiętamy, jednak byli tacy, którzy zapadli w naszej pamięci bardzo głęboko. O nich chcę napisać. O ludziach, których często wspominamy, z pewnością częściej niż pozostałych.

Trzy lata temu czekałam na marszrutkę z Tbilisi, którą mieli przyjechać goście z Polski. W międzyczasie przyjechała marszrutka z Tsnori i wysiadła z niej para turystów.

W ciągu sekundy zostali oni otoczeni przez kilku właścicieli hosteli. Żaden z nich jednak nie mówił po angielsku, a turyści próbowali o coś zapytać.

Podeszłam do nich i zapytałam po angielsku:

 - W czym mogę pomóc?

Kobieta wyraźnie odetchnęła, uśmiechnęła się i zapytała o możliwości noclegu. Zaproponowałam jej pokój u nas.

- Idziemy obejrzeć i zdecydujemy- odpowiedziała.- Z tobą chociaż można się porozumieć. Oni coś mówili, a jedna z kobiet łapała mnie za rękę. Jak dobrze, że do nas podeszłaś- uśmiechnęła się.

Tekila i Bob byli z Holandii. Przyjechali do Sighnaghi, ponieważ Bob jest smakoszem trunków wszelakich i Kachetia wydała im się dobrym miejscem na spędzenie kilku dni i degustację tutejszych win. Obydwoje byli już po sześćdziesiątce, ale widać było, że dusze mieli bardzo młode. 

Zatrzymali się u nas, zaplanowali dwie noce w Sighnaghi, potem chcieli jechać dalej.

Tekila sprawiała wrażenie bardzo ciepłej osoby, spokojnym, aksamitnym głosem opowiedziała o tym, jak żyją w Holandii, co robią, o swojej rodzinie, dzieciach, wnukach.
Bob lubił słuchać, sącząc wino lub brandy i od czasu do czasu coś opowiedział.

Okazało się, że gościmy autentyczne „dzieci kwiaty”, których dusze wciąż wracają z sentymentem do tamtych czasów, kiedy słuchali Janis Joplin czy Jimmiego Hendrixa, mieli kolorowe stroje, palili marihuanę i określali siebie jako „power flower”. Tekila zmieniła sobie wówczas nawet imię na obecne, bo miała jakieś takie, według niej, zbyt pospolite. Tekila to było imię, które wydawało jej się wtedy najbardziej stosowne do przekonań i stylu życia.

Dzisiaj są z Bobem dziadkami, kochają swoje wnuki, Tekila miała ze sobą szydełko i włóczkę i robiła najmłodszemu sweterek.

Mieszkają wciąż w niewielkiej komunie. Mają duży dom, w którym mieszka 16 osób. Każda rodzina ma swoją część prywatną, jednak kuchnię mają wspólną, jak i dwie łazienki.

- Tekila, czy w związku z tym nie macie kolejek do łazienki rano, kiedy szykujecie się do pracy? A kto sprząta, gotuje, kto dba o dom?- miałam mnóstwo pytań. Dla mnie było to zupełnie nowe doświadczenie.

- Mamy grafik na gotowanie, sprzątanie, zakupy. Remonty planujemy wspólnie i tak je wykonujemy. Kolejki do łazienki nie ma, ponieważ zaczynamy pracę o różnych godzinach, niektórzy pracują zdalnie, jak Bob- odpowiedziała.

- A ja najbardziej cieszę się z tego- powiedział Bob- że wypada mi gotować raz na dwa tygodnie.

Ustalili, że każdego dnia gotuje ktoś inny dla wszystkich, wspólne pomieszczenia sprzątają też według grafiku. Jeżeli komuś powiększa się rodzina lub potrzebuje dodatkowego pokoju, to wspólnie przystosowują takie pomieszczenie, ponieważ nie wykorzystują całego domu.

A wszystko zaczęło się na studiach. Bob przygotowywał obiad, ale miał jeszcze kilka prac do wykonania, trzeba było odkurzyć, wynieść śmieci, sprzątnąć łazienkę. Wpadł na pomysł, że ugotuje więcej, a kto będzie chciał zjeść z nim obiad, będzie musiał wykonać w zamian jedną z tych prac.

Pomysł wypalił i ten system zaczął całkiem nieźle funkcjonować wśród Boba przyjaciół. Potem przenieśli ten sposób na dorosłe życie i tak trwa to do dziś.

Samochody też zostawili tylko dwa dla wszystkich, bo tak jest ekonomicznie. Wyliczyli koszty amortyzacji i każdy, kto potrzebuje samochód, płaci do wspólnej kasy zależną od przejechanych kilometrów kwotę. Samochód zostawia zatankowany do pełna tak, aby następna osoba zatankowała tylko tyle ile zużyła.

Taki styl życia prowadzą od czasów, gdy byli studentami, czyli ponad 40 lat i nie wyobrażają sobie, aby mogło być inaczej. Są szczęśliwi, dużo podróżują, lubią spotykać ludzi, poznawać świat, rozmawiać.

Zostali u nas 5 dni, mimo iż planowali tylko 2. Mówili, że czują się u nas, jak u siebie. Bardzo lubili siedzieć w naszej kuchni, w której żywym rytmem tętniło życie turystyczne.

Każdego dnia witali się z nami uśmiechnięci i radośni. Wyraźnie cieszyli się z życia, umieli je smakować wspólnie. I wciąż byli w sobie zakochani. 

To była piękna para, którą wspominamy często i opowiadamy o nich z sentymentem. Może kiedyś do nas wrócą?


Serdecznie zapraszamy do Gruzji, do pięknej Kachetii, do klimatycznego Sighnaghi, do naszego Peter's Guest House, do kontaktu z nami:

 celina.wasilewska63@gmail.com 

nr tel.   +995 599 22 19 63  - polski, rosyjski, angielski (Polish, 
Russian, English)



Zapraszamy do polubienia nas na FB. Like us  https://www.facebook.com/peterguesthouse

I na naszą stronę http://www.petersguesthouse.pl/
oraz na forum 
Cdn.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz