Polacy w Gruzji i do tego chcą innym pokazywać Gruzję, jej tradycje, zabytki, smaki i zwykłe życie. Czy to w ogóle ma jakieś szanse powodzenia?
Takie wtedy targały nami wątpliwości. Bo dom wyremontowaliśmy nie po gruzińsku. Kierowaliśmy się polskimi standardami, a byliśmy totalnymi laikami w kwestii remontów, budowy i wszystkiego, co z tym się wiąże. Ale jak się coś zaczęło to, chciał nie chciał, trzeba iść w ten bałagan i sprzątać.
Remont to osobna historia i pewnie kiedyś opowiem ją ze szczegółami. Teraz skupimy się na tym, jak wyczarować choć odrobinę gruzińskości w naszym domu. Bo przecież przylatujesz do Gruzji po to, aby ją poznać, posmakować, poczuć klimat.
Zadanie do łatwych nie należało tym bardziej, że dookoła nas wszystko było i jest gruzińskie. Domy, gospodarze, wino, czacza i jedzenie. Co było robić? Nasz dom z pomalowanymi na biało ścianami wypadał przy innych dość sterylnie. Sami Gruzini nazwali nasz dom białym domem i tłumnie przychodzili zobaczyć dziwaków, którzy malują ściany na tak łatwo brudzący się kolor.
No nic, trzeba pomyśleć i dodać naszemu przybytkowi trochę gruzińskiej duszy. Łatwo powiedzieć. Ale, ale… Co może mieć duszę? Jakie przedmioty tchną w nasze ściany trochę Gruzji?
I wtedy przyszło nam do głowy, że może chociaż kilka starych mebli postawić na przykład w kuchni. Wiesz, takich starych od początku do końca. Żeby od pierwszego spojrzenia widać było, że ten mebel pamięta czasy, kiedy nas jeszcze nie było.
I to był strzał w dziesiątkę. Popytaliśmy, poszukaliśmy i znaleźliśmy. Idealne dla nas. Sponiewierane zębem czasu, przewietrzone wiatrem i na szczęście nie zmoczone deszczem, bo stały pod dachem. Tak! Na podwórku, na wsi, ale pod dachem. Piękny kredens, cudo, za które gotowa byłam dać się pokroić. Musiał być nasz. Jeszcze nie wiedzieliśmy za ile, ale miałam zamiar bić się o niego do skutku. Stał sobie biedak na podwórku. Otuliły go gęsto pajęczyny. Myszy musiały sobie pomieszkiwać w nim od czasu do czasu, bo zostały po nich ślady w postaci suchych bobków. Okucia miał pordzewiałe. Kolor dawno zniknął pod warstwą kurzu. Ale był piękny, dostojny i uśmiechał się do mnie środkową półokrągłą szufladą. A nad tą szufladą była niespodzianka, która wywołała wspomnienia z domu mojej babci. W jej kredensie też była nad środkową szufladą wysuwana stolnica. No cud, miód, orzeszki.
Zakochałam się w tym kredensie od pierwszego wejrzenia. Musiałam go mieć w naszej kuchni. Miał duszę, był cudny i śmiał się do mnie. Piotrek był bardziej przyziemny. Ogarnął wzrokiem biedaka i powiedział, że trochę wysiłku trzeba będzie włożyć w reanimację mebla i on nie jest w stu procentach przekonany czy chce to robić. Oj tam, oj tam. Nie ma mowy, żebyśmy wrócili bez niego. Użyłam swoich babskich sposobów i przekonałam Piotra, że to będzie dobry zakup.
Gospodarz widząc wahanie mego męża spuścił trochę z tonu, dodał stary, duży drewniany stół i dwie stare szafki, takie słupki wąskie i wysokie. Wszystko stało oczywiście pod chmurką i było w stanie mało atrakcyjnym. Dobiliśmy targu, a gospodarz zaprosił nas do swojej kuchni i radosny z dobrze sprzedanych mebli, które pewnie przeznaczył na opał, poczęstował nas kawą i pochwalił się swoimi nowymi meblami w kuchni. Dla nas one były najzwyklejszymi szafkami z płyty, które rozlecą się za pięć lat. Ale on był dumny, że ma nowoczesną kuchnię i szczęśliwy, że pozbył się starych gratów.
Przywieźliśmy nasze nowe stare meble do domu. Oczywiście sąsiedzi przyszli zobaczyć co tam Polacy kupili i miny mieli jakieś takie dziwne. Po jakimś czasie sąsiadka powiedziała nam, że na widok starych gratów, które wnosiliśmy do domu wszyscy pomyśleli, że skończyły się nam pieniądze i nie stać nas na nowe meble.
A my ochoczo zabraliśmy się za czyszczenie naszych nabytków. Co to była za akcja? Ile trzeba było wysiłku włożyć, aby tylko umyć te meble. Ale jak już umyliśmy, to zobaczyliśmy kolor kredensu. Był piękny, dostojny. Miał drobne uszkodzenia, ale nam to nie przeszkadzało. Ach, gdyby ten kredens mógł opowiedzieć o sobie i o tym, co widział. To byłaby ekscytująca opowieść.
Trzy tygodnie przywracaliśmy kredens do stanu używalności. I stoi teraz w naszej kuchni, a ja nie zamieniłabym go na żadne inne, nawet najdroższe, meble. On jest jak członek naszej rodziny. Jego miejsce jest w naszej kuchni i tak już zostanie na zawsze. A znajomy Gruzin, jak zobaczył nasz wyczyszczony kredens, to powiedział ciężko wzdychając:
- A ja taki spaliłem.- I widać było, że chłopina żałuje tego bardzo.
I tak nasz nowy stary kredens cieszy oczy nasze i naszych gości. Uśmiechnie się również do Ciebie, kiedy zasiądziesz w naszej kuchni przy dużym, starym, drewnianym stole i spojrzysz na kawał gruzińskiej historii zaklętej w pięknym gruzińskim kredensie.
Zapraszamy do kontaktu. Będzie nam bardzo miło porozmawiać z Wami.
celina.wasilewska63@gmail.com
nr tel. +995 599 22 19 63 - polski, rosyjski, angielski (Polish,
Russian, English) można na Whatsapp
Zapraszamy do polubienia nas na Facebooku https://www.facebook.com/peterguesthouse
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz