niedziela, 15 stycznia 2023

Wino, czacza i problemy

 

    Musisz dobrze przemyśleć swoją podróż do Gruzji. Jest jedna przyczyna tego stanu rzeczy ale jakoś nie mówi się o niej ot tak, na poważnie. Bo i przyczyna raczej mało poważna jest, a skutki już jak najbardziej, łącznie z rozwodem. I taki skutek byłby może nawet niektórym na rękę, ale gwarancji nikt nie da. A może być jeszcze gorzej. No to trzeba się przygotować, nastroić odpowiednio. Z pełną świadomością, a jakże, bo głównie o tę świadomość lub jej utratę tutaj idzie.

    Jak masz słabą silną wolę, to nawet nie myśl o wyjeździe do Gruzji. Bo tu trzeba mieć bardzo silną wolę i być bardzo asertywnym w zderzeniu z falą wina i czaczy, z którą będziesz się musiał zmierzyć. Przetrwają tylko zaprawieni w boju zawodnicy. Ale z drugiej strony przyjeżdżasz tu na urlop, a urlop jest po to, aby się odstresować, odpocząć i dobrze się bawić. Lampka wina jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Lampka wina. Nie pięć litrów na głowę, bo jak głowa słaba, to i urlop będzie słaby. Zabawa i owszem, przednia, szczególnie zawody w piciu z przeróżnych przedmiotów, nawet z dachówki, ale pamięć może zacząć szwankować, żołądek także. Koordynacja zawiedzie. I żona raczej cieszyć się nie będzie, bo tu romantycznie, cykady grają, noc parna i gorąca, a obok zwłoki chrumkające przez sen coś niezrozumiałego.

    W każdym razie Gruzja alkoholem stoi i gości swoich wita serdecznie pojąc namiętnie wybornym rkatsiteli i aromatycznym saperavi. To tutejsze dobro narodowe, a że i w Gruzji czym chata bogata, to gościom trunków wszelakich nie zabraknie. Bo jakże to by wyglądało, gdyby wina zabrakło. Wstyd i hańba. Oczywiście wszystko jest dla ludzi i kiedy sobie poszaleć, jak nie na urlopie? Więc pakuj zapasową wątrobę, bo narząd ten najbardziej się tu przyda. Popijesz, pójdziesz do pokoju, cyk i wymienisz i rano jesteś jak młody bóg.

    Trzeba przyznać, że Gruzini robią dobre wino. Można tu znaleźć prawdziwe rarytasy. Można się tymi smakami delektować. Można się rozsmakować w gruzińskim winie. I warto spróbować, bo tu ono smakuje inaczej. Jakoś tak dobrze. Zresztą, co się tu będę rozpisywać na temat wina, jak ja akurat wina nie lubię. To tak, jakby drwal opowiadał o naprawie zegarków.

    Ale ja nie o tych wszystkich niuansach związanych z degustacją chciałam Ci opowiedzieć. Bo o bukietach i aromatach nie mam pojęcia to i mądrzyć się nie będę. Zresztą tu nie pije się wina na łyczki, tylko na stakany. I jednym machem, jak kompocik wlewa się do gardła ten boski trunek. I ostatnio jeden tak sobie wlewał, radośnie i świątecznie. Pewnie nie jeden, ale ten właśnie bohater po takiej „degustacji” wsiadł ochoczo za kierownicę. Bo przecież wypił tylko kilka stakanów wina. Cóż to takiego? Przecież zjadł i posiedział trochę za stołem. Już mu pewnie wszystko wywietrzało, albo nawet wysikał.

    Wskoczył zatem za kierownicę swego samochodu, a u nas zima. Śnieg, przymrozki, drogi w stanie różnym, najczęściej szaro-buro-śnieżnym z lodem pod spodem. Ale co tam? On przecież nie raz, nie dwa jechał, daleko nie ma, jest wieczór, ruch prawie żaden, jakoś sobie poradzi.

    No i ruszył bohater w drogę do domu. Mrozek mały zaczynał ścinać kałuże na drogach. Przy wyjeździe z Sighnaghi zaś stały trzy dziewczyny. Czekały na okazję. Jedna skończyła właśnie pracę w banku, dwie pozostałe równie już były po pracy. Mieszkały kilkanaście kilometrów od Sighnaghi i często zabierały się z przypadkowymi kierowcami. To bardzo popularny rodzaj przemieszczania się w Gruzji. Ludzie stają przy drodze na wyjeździe, kierowcy bez problemu zatrzymują się i podwożą, jeżeli jest po drodze. Sama nie raz zabierałam takich pasażerów i korzystałam z tej formy przejazdu jako pasażer. Wygodnie i bezpłatnie. Ty pomagasz mnie, ja tobie i jest fajnie.

    Tak też było i tym razem. Dziewczyny czekały na okazję. I doczekały się. Pech chciał, że podjechał nasz bohater, który kilka minut wcześniej wstał od biesiadnego stołu. Zabrał wszystkie panienki i pojechali.

    Śnieg, zakręt, ciemno, ślisko. Kierowca pod wpływem. Mogło być tylko źle. I było. Gorzej niż źle. Dla jednej z dziewczyn była to ostatnia podróż. Dwie walczą o życie. A kierowca? Nawet się nie zadrapał.

    Nawet nie chcę myśleć, co przeżywają rodziny tych dziewczyn. Co przeżywa rodzina tego kierowcy. To nie pierwszy taki wypadek. Jazda pod wpływem alkoholu szczególnie na prowincji jest wciąż na porządku dziennym. Najgorsze jest to, że dzieją się takie rzeczy przy ogólnej akceptacji. Mało tego, rzadko kiedy wspomina się w takich wypadkach, że kierowca był nietrzeźwy, albo młodzieniec jechał naćpany. Dlatego byłam zdziwiona, że o tym wypadku ludzie w Sighnaghi mówili otwarcie, że spowodował go pijany kierowca. Czyżby coś się i w tej kwestii zmieniało? Czyżby powoli świadomość w narodzie się zaczęła budzić? Już nie zamiata się pod dywan?

    Gruzja jest bardzo swojskim krajem. Tu szybko poczujesz się, jak u siebie. Gruzini są otwarci i przyjaźni. Zawsze chcą pomóc, służą radą, gościną czy podwózką. I korzystaj z tego, bo warto. Bo są serdeczni i dobrzy. Niemniej zawsze trzeba umieć ocenić sytuację. Bo to Twój urlop, Twoje życie, Twoja zabawa. Nie ryzykuj jazdy z kierowcą, który wypił. Lepiej nie dojechać na czas niż stracić zdrowie lub życie. Czy te trzy dziewczyny wiedziały, że kierowca jest pijany? Nie wiem. Nikt nie wie. Teraz to i tak nie ma znaczenia.

Zapraszamy do kontaktu. Będzie nam bardzo miło porozmawiać z Wami. 

celina.wasilewska63@gmail.com 


nr tel.   +995 599 22 19 63  - polski, rosyjski, angielski (Polish, 
Russian, English)  można na Whatsapp



Zapraszamy do polubienia nas na Facebooku  https://www.facebook.com/peterguesthouse
oraz na naszą grupę na FB  Gruzja i my
 

 
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz