Rano o 9-tej przyjechał Dżamal. Pojechaliśmy z nim do ambasady Górskiego Karabachu załatwić wizy. Wypełniliśmy wnioski, zapłaciliśmy po 3000 AMD i miła pani powiedziała nam, że wizy będą gotowe do 17-tej. Umówiliśmy się na jutro, bo nie wiedzieliśmy, o której wrócimy z wycieczki. Nasze paszporty zostały w ambasadzie, a my ruszyliśmy w kierunku jeziora Sevan. Po drodze mijaliśmy liczne kramy przydrożnych handlarzy. Krajobraz był raczej księżycowy.
Dżamal opowiedział nam trochę o jeziorze Sevan. Na początku XX w poziom jeziora był wyższy o ok. 20 m i monastyr Sevanavank usytuowany był na wyspie. Obecnie można tam swobodnie dotrzeć samochodem. Taki stan wody jest wynikiem prowadzonego w 1933 roku projektu hydrologicznego, który zakładał użycie wód jeziora do nawodnienia okolicznych pól i hydroelektrowni. Realizację projektu wstrzymano w 1956 roku po śmierci Stalina.
Monastyr Sevanavank znajduje się na wzgórzu, z którego rozciąga się widok na całe jezioro. Woda w nim jest kryształowo czysta.
|
Monastyr Sevanavank na wzgórzu |
|
Schody na wgórze |
|
Monastyr Sevanavank |
|
Widok na jezioro Sevan |
Następnie ruszyliśmy w kierunku świątyni Goshavank. Po drodze zajechaliśmy do restauracji na jeziorem Sevan na obiad. Jedliśmy grillowanego pstrąga i raki. Muszę przyznać, że potrawy były wyśmienite i w dużej ilości. Za obiad dla traech osób zapłaciliśmy 12000 AMD.
|
Restauracja nad jeziorem Sevan |
|
Grillowane pstrągi i raki |
Świątynia Goshavank zbudowana w XXII wieku była niegdyś ważnym centrum naukowo- kulturalnym w Armenii. Usytuowana na wzgórzu wygląda malowniczo.
|
Monastyr Goshavank |
Z Gosh pojechaliśmy do Haghartsin. Jest to klasztor zbudowany w XXIII wieku położony w pobliżu miasta Dilijan. Renowację klasztoru sfinansował szejk arabski. Za jego pieniądze zbudowano też drogę prowadzącą do świątyni.
|
Klasztor Haghartsin |
|
Tak wyglądał klasztor przed renowacją |
|
Wypukłe płytki z otworami na podłodze to ogrzewanie klasztoru |
Obok klasztoru rosło ogromne, stare drzewo. W ubiegłym roku jeden z turystów zostawił w jego wnętrzu zapaloną świecę i z drzewa pozostał tylko opalony pień.
|
W tle spalone drzewo |
Potem skierowaliśmy się w stronę Tsaghkadzor. Jest to mała miejscowość, w której znajdują się ośrodki narciarskie, kompleksy hotelowe i nazywana jest często małą Szwajcarią. Obejrzeliśmy tam kolejny monastyr.
Następnie przejechaliśmy się kolejką linową za 1800 AMD od osoby. Widok z kolejki był niezapomniany, a że pogoda nam dopisywała widać było oddalone o 20 km jezioro Sevan.
Dzień dobiegał końca i czas było wracać do domu. Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę, aby wziąć na pamiątkę kilka obsydianów. Jest to czarny kamień powstały ze szkliwa wulkanicznego. Używany jest jako kamień ozdobny, dekoracyjny i jubilerski.
|
Trzeba wziąć obsydian na pamiątkę |
Nasza wycieczka trwała 10 godzin i kosztowała 60 dolarów. Następny dzień przeznaczamy na odpoczynek, a potem jedziemy z Dżamalem do Górskiego Karabachu.
Cdn.
Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń