poniedziałek, 23 maja 2016

Nasza Gruzja, Plusy i minusy życia w Gruzji- część II





No tak, nie ma aż tak słodko, żeby na plusach zakończyć. Miały być minusy i są. Jaki będzie końcowy bilans trudno powiedzieć. Trzeba tu być, czuć, dotykać, radzić z problemami, aby mieć pogląd na życie w Gruzji. W efekcie i tak powstaje subiektywne odczucie.

To zaczynamy!

Największym minusem dla nas jest gruzińska niepunktualność. Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że każda sprawa czy umowa ma swoje konsekwencje i termin. W Gruzji niby też, ale często nie słyszymy konkretnej daty, tylko coś w stylu „jutro, może pojutrze”. I przeważnie oznacza to tydzień lub dwa. 

Chcieliśmy mieć wi-fi w domu, niby rzecz normalna w XXI wieku i owszem, w Gruzji również. Jest niemal wszędzie. Tylko, że w Sighnaghi wygląda to tak, jakbyście mieli pełną torbę skarpet, ale wszystkie dziurawe. Głównodowodzący siecią urzędują w Tbilisi. Tu jest malutkie biuro. Zgłaszamy w Sighnaghi chęć posiadania dostępu do internetu w owym biurze. Pani grzecznie wszystko wytłumaczyła, poskanowała, wydrukowała i powiedziała, że w ciągu 2-3 dni zdecydują, czy jest możliwość przyłączenia nas do sieci.
- Takie są procedury- wyjaśniła.- W ciągu trzech dni dostaniecie odpowiedź sms- em.
Odczekaliśmy 4 dni, bo w międzyczasie wypadło święto i jest SMS. I co? Nie ma takiej możliwości! Nie da się i już!
- Ale dlaczego?- pytamy.- Przecież sąsiedzi obok mają. Dlaczego my nie możemy mieć?
- Bo skrzynka, z której sąsiedzi mają i mielibyście mieć wy jest do kitu. Kabel też jest za słaby. Już sąsiedzi wasi narzekają, że internet ciągle rwie i jest bardzo wolny. Musimy najpierw wymienić kabel, skrzynkę i wtedy was podłączymy.
- No dobra, a kiedy to będzie?
- Tego nie wiem. Obiecują już od roku i nic się nie dzieje. Pewnie dlatego, że to są koszty.
- Ale jak to? Gdzie tu logika? Nie chcecie mieć więcej abonentów i tym samym większe pieniądze?
- Chcemy, tylko my tu o tym nie decydujemy. Stolica decyduje.
I tak zmuszeni byliśmy szukać innych rozwiązań. Znaleźliśmy, bo to nie bezludna wyspa. Choć wyboru dużego nie ma.

I tak w kwestii wyboru pojawia się kolejny minus. Mianowicie brak jest choćby jednego dużego marketu w okolicy, w którym można byłoby kupić prawie wszystko do domu czy remontu, od pościeli przez sprzęt do desek czy cegieł. W miejscowości obok Sighnaghi jest wiele sklepów, w których co prawda można wiele artykułów kupić, ale wybór jest strasznie ubogi. Jakość towarów też w większości jest nie najlepsza. Przy pytaniu o większą ilość lub inny kolor np. glazury słyszeliśmy:
- A, to trzeba do Tbilisi.
Tą samą odpowiedź słyszeliśmy, gdy określonego towaru w ogóle nie było. A, że Polak jest zaradny, więc i my sobie jakoś poradziliśmy i radzimy nadal.

Pozostałe minusy, to są już kwestie drobne, o których pisać nie będę. Najbardziej daje się nam we znaki niepunktualność i nieprecyzyjność. Inne problemy, choć dotyczą życia tutaj, to nie dotykają bezpośrednio egzystencji, a to już prawie filozofia.

Pomimo tych negatywnych części życia tutaj nie zmienilibyśmy swojej decyzji i nigdy jej nie żałowaliśmy. Każde miejsce na świecie ma swoje plusy i minusy. Wszędzie napotykamy problemy i wszędzie nasza cierpliwość jest wystawiana na próbę. Dopóki jednak widzimy „szklankę do połowy pełną”, oznacza to, że będziemy cieszyć się życiem, gdziekolwiek byśmy mieszkali.


Mogłabym napisać, co nam się tu nie podoba, ale myślę, że to temat na osobny post. O tym, co nas tu zachwyca napisane już zostało wielokrotnie i nie tylko przeze mnie.
Wszelkie ochy i achy turystów przyjeżdżających do Gruzji są jak najbardziej uzasadnione. Gruzja zniewala i zachwyca. Powoduje, że chce się tu wracać, że turysta czuje się tu swobodnie, bezpiecznie. 

 Serdecznie zapraszamy do Gruzji, do pięknej Kachetii, do klimatycznego Sighnaghi, do naszego Peter's Guest House, do kontaktu z nami:

 celina.wasilewska63@gmail.com 

nr tel.   +995 599 22 19 63  - polski, rosyjski, angielski (Polish, 
Russian, English)



Zapraszamy do polubienia nas na FB. Like us  https://www.facebook.com/peterguesthouse


Cdn.

4 komentarze:

  1. Gdyby tę babę, ktora sprzedaje bilety na marszrutki z Sighanghi do Tbilisi (ta w budce obok miejskich toalet)pokazać w telewizji- byłby to koronny dowód na to, że komuna wiecznie żywa. Chcecie to opiszę niesłychaną butę i podłość tej kobieciny.a propos -można jej wspomnieć o Polakach z dnia 9 maja br.-że ją pamiętają i "reklamują " w Europie.. Gdyby wymieniona w przewodniku restauracja serwująca rzekomo dobrze i o przyzwoitych cenach obiady porównać z dowolną speluną- speluna by wygrała. Gdyby tzw bazar (ten w budynku -można dojść kierując się jedynie zapachem jakiejś słoniny w muchach) pokazać w telewizji -gwarantowany najazd celebrytów na "piekne Sighnaghi)..poza tym - fajne miasteczko z pomnikiem jakiegoś Salomona... w centrum...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że Sighnaghi nie zrobiło na Tobie wrażenia. Szkoda, że piszesz anonimowo. Trudno się odnieść. Jak długo byłeś(aś) tutaj? Nie podajesz nazwy restauracji ani w jakim przewodniku jest opisana. Może lepiej kierować się własną intuicją niż przewodnikiem lub zapytać gospodarza, u którego się zatrzymujemy, gdzie można smacznie zjeść. Nie piszesz też, co "ta baba" Wam zrobiła. Trudno odnieść się do tej sytuacji nie znając szczegółów. A bazar jest dla Gruzinów całkiem normalny. Jasne, że nakładając na gruzińską rzeczywistość europejskie normy, ta pierwsza zawsze będzie na przegranej pozycji, a my będziemy się stresować zamiast odpoczywać. Ale turyści właśnie taką prawdziwą Gruzję chcą oglądać. Takie bazary, świnie na drogach, krowy i owce między samochodami. Bazar w Sighnaghi nie jest wysokich lotów i mięsa tam nie kupujemy, ale to jest gruzińska rzeczywistość, tu ludzie tak żyją. Zawsze można wybrać się po zakupy do marketu w Tbilisi i nie oglądać bazarów, a jednak one ciekawią turystów. Cieszmy się, że potrafimy patrzeć na to z naszej perspektywy, bo wielu ludzi w Gruzji ma bardzo trudne życie i czasami sprzedanie takiego kawałka słoniny "w muchach" pozwala im przetrwać. Cieszmy się, że mamy wybór.
      Przyjedź tu jeszcze raz, pokażemy Ci, co warto zobaczyć, gdzie można dobrze i nie drogo zjeść, podpowiemy, co na bazarze jest warte kupienia. Może zmienisz zdanie.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. ..jadąc do S kupiliśmy bilety u kierowcy a raczej zapłacilismy mu przy wyjściu.Jakież było nasze (ale też Rosjan i dwóch Białorusinów) zdziwienie i niedowierzanie, że tzw bileterka potrafi zawrocić busika z trasy ,wedrzeć się do środka w poszukiwaniu ,,no własnie ,, kogo? TYCH CO BEZ BILETU JADĄ!!Zawróciła z trasy pomimo,że kierowca próbował jej coś tłumaczyć po ichniemu.Udało się kupić bilet na ostatni kurs.. i co? sprzedała ,wybiła na kasie 1 bilet za 6 lari- z tyłu długopisem napisała po ichniemu -tak ,że mogliśmy wsiąść we dwójkę(za 12 lari ) i co -nie głęboki komunizm? Mam na pamiątkę.Ucichła z pyskowaniem, gdy postraszyliśmy policją.Szkoda, że nie wezwaliśmy.
      co do bazarów... moi mili: bazarów zwiedzilismy hoho .takie nasze kaprysy. Bo bazar prawdę ci powie.Urzekł nas w Batumi z ogórkami kiszonymi, mniammm. zakochaliśmy się w bazarze w Kutaisi (ach!! te sery!!)w Tbilisi kupowaliśmy pyszne produkty (truskawki!!) wprost od rolników. A w Sighnaghi? czacza, czaczą czaczę powala. Skisłe sery ,muchy na słoninie ,i trochę miodu w słoikach. a odór?
      Teraz te słynne krowy ,owce i inne tałatajstwo na drodze. NIE jest to przywilej Gruzji... cała Azja jest taka. W Indiach ustąpiliśmy pierwszeństwa małpom, krowom . w Wietnamie hasają po drodze wszelkiej maści stworzenia ... W Nepalu bawoły chodzą, jak chcą .. to nie o to chodzi i nie po to do Gruzji się przybywa. Aha !!"Z polecenia" to myśmy zaczęli przygodę w Gruzji. Skończyliśmy sami ,zdani na własną intuicję i wieloletniego "nosa podróżniczego"I wszystko było by ok ,gdyby te guest housy i inne przybytki ..częściej zmieniały pościel.. choć co po drugim turyście... Czysto to mieliśmy w Kutaisi.. i tylko tam...i najtaniej bo po 20 lari od osoby..

      Usuń
    3. Widzę, że trafialiście marnie. Chyba intuicja nieco zawiodła. Szkoda, że wylewasz żale jako anonim. Trudno jest prowadzić dyskusję w ten sposób. Masz prawo do swojej oceny własnej podróży i warunków, w których ją odbyliście.
      Jeżeli wiemy, czego oczekujemy, to sprawdzajmy czystość w pokojach, które wynajmujemy. Zawsze można pójść w inne miejsce, jest wybór.
      A ceny? Też jest wybór. U nas spalibyście w czystej pościeli, w pokoju z łazienką( czyściutką) i za 20 lari od osoby przed sezonem. Trzeba szukać. Tak się podróżuje na własną rękę. My też tak podróżowaliśmy nie tylko po Gruzji i nie było problemu ani z czystością, ani z cenami.
      Życzę samych pozytywnych wrażeń z podróży.

      Usuń