środa, 28 sierpnia 2013

Gruzja, Poti, Historia Neli

Neli urodziła się w Abchazji w czasach Związku Radzieckiego. Tam wyszła za mąż i urodziła troje dzieci. Od tego momentu los zaczął ją doświadczać. Dwóch synów Neli urodziło się z niepełnosprawnością. Na szczęście córka była zupełnie zdrowa. Obydwaj synowie do dziś funkcjonują na wózkach inwalidzkich.
Kiedy byli mali Neli jeździła po całym Kraju Rad do lekarzy, którzy obiecywali ich wyleczyć. Nie wiedziała, że to nie przyniesie żadnego efektu, a może wiedziała, ale chciała wierzyć, że znajdzie się cudowny środek na ich problem. Ponieważ z mężem byli dość zamożni więc nie szczędzili pieniędzy na leczenie synów. Wydali 90 tysięcy rubli i dzisiaj Neli mówi, że mimo wszystko nie żałuje, bo wie, że próbowała im pomóc. Jednak wkrótce nadszedł czas, kiedy w Abchazji pojawił się, jak to Neli nazwala, najeźdźca. Ona jednak wierzyła, że jakoś dalej będą żyć, mieli tam przecież dom, daczę i trzy samochody. Mieli też przyjaciół, rodzinę i wszystko, co kochali. To był ich rodzinny dom, miejsce, które znali i kochali. Z czasem wszyscy sąsiedzi uciekli, a na ulicach pojawili się amatorzy cudzej własności. Neli wraz z rodziną uparcie chciała przeczekać tę zawieruchę.
Pewnego dnia do jej domu ktoś zapukał. Gdy otworzyła drzwi do domu weszli "żołnierze". Jeden z nich przystawił lufę karabinu do głowy jej syna i zażądał złota. Neli powiedziała, że nic nie ma, bo wszystko oddala już tym, którzy byli u niej wcześniej. Zagrozili jej, że kiedy wrócą jutro złoto ma być, bo inaczej zabiją jej rodzinę. Tego dnia Neli zdecydowała się uciekać z Abchazji. Wzięli tylko tyle, ile mogli zmieścić w samochodzie i wyjechali.
 Osiedlili się w Poti. Tu kupili malutki domek. Powoli zaczęli go remontować. Mąż Neli miał chore serce, pomimo tego sam rozbudował dom i starał się, aby jego rodzinie niczego nie brakowało. Żyli biednie, ale byli razem. Z nimi przyjechali do Poti rodzice Neli, którzy pomagali im we wszystkim. Kiedy wydawało się, że sytuacja ich wróciła do normy, zmarł Neli mąż. Od tej pory zdana była tylko na siebie i mamę, która nadal jej pomaga w opiece nad jednym z synów. Tata Neli zmarł wcześniej.
Neli nie załamała się, nie poddaje się do dzisiaj. Jeden z jej synów ukończył uniwersytet i pomimo swego fizycznego kalectwa jest dzisiaj samodzielnym człowiekiem. Drugi mieszka razem z Neli i jego życie jest całkowicie uzależnione od niej. Neli go karmi, kąpie, nawet wstaje w nocy, aby przewrócić go na drugi bok, bo on sam nie da rady tego zrobić. Pomagają jej też córka z mężem, którzy mieszkają razem z Neli.
Kiedy ona nam opowiadała swoją historię nie zauważyliśmy na jej twarzy ani złości, ani bólu, ani pretensji o tak trudne życie. Neli jest uśmiechniętą, miłą i energiczną panią po sześćdziesiątce. Lubi rozmawiać z ludźmi, śmiać się i żartować. Jest pogodna, a swoim optymizmem i dobrocią mogłaby obdarować niejednego człowieka. Przebywając z Neli można się szybko wyleczyć z narzekania na mało istotne problemy. Przy niej człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, że jest na świecie ktoś, kto mimo wielu zakrętów w życiu umie się cieszyć każdym dniem. Bardzo się polubiliśmy. Utrzymujemy z nią kontakt i mam nadzieję, że jeszcze ją odwiedzimy.
Ja z Neli przed jej domem

Cdn.

Serdecznie zapraszamy do pięknej Kachetii, do naszego Peter's Guest House w Sighnaghi, do kontaktu z nami:

 celina.wasilewska63@gmail.com 

nr tel.   +995 599 22 19 63  - polski, rosyjski, angielski (Polish, 
Russian, English)

Zapraszamy do polubienia nas na: https://www.facebook.com/peterguesthouse

Rezerwować pokoje można też tutaj 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz