wtorek, 6 sierpnia 2013

Gruzja, droga do Shatili, Korsza 7.06.2013 r

Na dzisiaj zaplanowaliśmy wyjazd z Telavi i dotarcie do Shatili. Żeby nie tracić czasu wynajęliśmy kierowcę, który miał nas zawieźć z Telavi do Zhinvali, a stamtąd zamierzaliśmy jechać marszrutką do Shatili. Co z tego wyszło opisujemy poniżej.

Jak skracanie drogi w Gruzji wydłuża podróż?
Wstaliśmy rano, zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy plecaki i oczekiwaliśmy na kierowcę. Zjawil się zgodnie z umową. Przyjechał starym samochodem, pomimo to jazda nim była przyjemna i komfortowa.
Wyjechaliśmy z Telavi drogą do Tbilisi, jest to krótsza droga ale nie jeżdżą nią marszrutki, ponieważ po trasie jest mało miejscowości i nie ma klientów. Droga przebiega przez bardzo ciekawe i malownicze okolice. Kierowca opowiadał nam, że przed wiekami tą drogą wędrowały karawany z Azji. Pokazywał miejsca, gdzie znajdowały się warowne budowle, z których kontrolowano drogę. I tak oto podziwiając piękne widoki i słuchają ciekawych historii dotarliśmy do Tbilisi. Przejechaliśmy przez miasto i wyjechaliśmy na drogą prowadzącą do Zhinvali (zwaną Gruzińską Drogą Wojenną).
 Po przyjeździe do Zhinvali kierowca pożegnał się z nami i wysadził nas przy drodze do Shatili w pobliżu sklepiku i piekarni. Tutaj zamierzaliśmy zaczekać na autobus do Shatili. Od właściciela sklepiku dowiedzieliśmy się, że autobus jeździ dwa razy w tygodniu i będzie dopiero jutro. Zaproponował nam nocleg u siebie za niewielkie pieniądze. Postanowiliśmy spróbować złapać pod sklepem jakąś okazję.
 Po chwili zajechał samochód z małżeństwem Gruzinów. Zapytaliśmy ich czy jadą w kierunku Shatili i czy nas podwiozą. Zgodzili się. zapakowaliśmy plecaki i ruszyliśmy w dalszą drogę.
W trakcie jazdy pytali nas skąd jesteśmy i dokąd jedziemy. Podczas rozmowy okazało się, że kobieta jest przewodnikiem wycieczek i opowiedziała nam historię miejsc, przez które przejeżdżaliśmy.
Dowiedzieliśmy się, że jezioro Zhinvali, wzdłuż którego jechaliśmy, było kiedyś doliną, w której znajdowało się kilka wiosek i wszystko to zostało zalane. pokazywali nam twierdze na szczytach gór, z których w razie zagrożenia wysyłano sygnały dymne.
Dowieźli nas do miejscowości Valivi. Wysiedliśmy na przystanku i czekaliśmy na następną okazję.

Przystanek w Valivi

 Zajęło nam to kilka godzin, ponieważ drogą tą jeździ mało samochodów. Mieliśmy mnóstwo czasu, by obserwować życie mieszkańców.
Obok sklepu naprzeciwko przystanku znajdował się drewniany stół z zadaszeniem, przy którym miejscowi degustowali gruzińskie trunki. Nawiązali z nami rozmowę. Kiedy usłyszeli, że jesteśmy z Polski, nie było końca zaproszeniom do wspólnej biesiady.

Stół biesiadny w Valivi

W końcu pod sklepem zatrzymał się bus. Zapytaliśmy kierowcę dokąd jedzie i czy nie podwiózłby nas. Wprawdzie jechał w trochę innym kierunku jednak, gdy usłyszał, że jesteśmy z Polski, postanowił dla nas zboczyć z trasy i podwieźć nas do Chargali. W czasie jazdy opowiedział nam swoją historię. Mówił, że ze względu na dzieci, które chodzą do szkoły, mieszka i pracuje w Tbilisi. Pochodzi z tych stron i ma tu gospodarstwo, na które zamierza w przyszłości powrócić.
Wysadził nas na przystanku w Chargali i podarował nam dwa bochenki gruzińskiego chleba.

Przystanek w Chargali






Powiedział, że niedługo będzie jechał tędy autobus do stolicy regionu Barisakho. Postanowiliśmy zaczekać i dojechać tym autobusem do miejscowości Korsza. Podróż po Gruzji może zaskakiwać.
Po przyjeździe na miejsce było już późno i zdecydowaliśmy się tu przenocować. Wynajęliśmy pokój za 30 lari w domu, którego właścicielem jest artysta i założyciel miejscowego muzeum. Dom jest ładnie urządzony. Zarówno w środku jak i na zewnątrz znajduje się wiele zabytkowych przedmiotów związanych z historią regionu oraz prace malarskie właściciela.

Przed domem w Korszy





Relaks w Korszy

Zostawiliśmy plecaki i poszliśmy zwiedzić wioskę i zrobić zakupy. Po powrocie zastaliśmy grupę młodzieży szkolnej, która wracała z wycieczki do Shatili i zatrzymała się tu na nocleg.
Wieczorem młodzież zorganizowała ognisko, na które zostaliśmy zaproszeni.Trochę z nimi posiedzieliśmy i porozmawialiśmy.

Przy ognisku

 Tak oto zakończył się dzień pełen przygód i niespodzianek. Nasza podróż po Gruzji robiła się coraz ciekawsza.

Zdjęcia z Korszy

Serdecznie zapraszamy do pięknej Kachetii, do naszego Peter's Guest House w Sighnaghi, do kontaktu z nami:

 celina.wasilewska63@gmail.com 

nr tel.   +995 599 22 19 63  - polski, rosyjski, angielski (Polish, 
Russian, English)

Zapraszamy do polubienia nas na: https://www.facebook.com/peterguesthouse

Rezerwować pokoje można też tutaj 

Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz